Tomek Michniewicz

Urodził się 31 maja 1982 r. Podróżnik, dziennikarz, reportażysta, fotograf, organizator ekspedycji. W podróży spędza często połowę roku. Odwiedził ponad 50 krajów, niektóre z nich wielokrotnie.

Autor programu „Inny świat” w telewizji TTV, audycji „W drogę!” w Radiu Zet (a wcześniej „Reszty świata” w Jedynce i „Trójka Przekracza Granice” w Trójce) oraz założyciel projektu Manufaktura Podróży. Publikuje w największych polskich mediach, zajmuje się sprawami międzynarodowymi i różnicami międzykulturowymi. Laureat czterech statuetek na festiwalu sztuki mediów i podróży Mediatravel, nominowany do Kolosów i nagrody National Geographic „Traveler”.

Mieszkał z Pigmejami Baka w ich szałasach pośrodku lasu deszczowego na pograniczu kongijsko-kameruńskim. Eksplorował dżungle północnego Laosu, badając rytuały magiczne i kulturę szamańską plemion Akha, Khamu i Lantan, a w Kambodży we współpracy z organizacją Heritage Watch tropił handlarzy dzieł sztuki z XII w. Rozbił kongijsko-zambijski gang przemytników kości słoniowej. Jako jedyny Polak został wpuszczony na pokład łodzi najsłynniejszej firmy poszukującej skarbów – Fisher’s Treasures. Spędził bez ochrony cały dzień w więzieniu San Quentin przeznaczonym dla najgroźniejszych przestępców. Regularnie organizuje wyprawy na Saharę, do afrykańskiego buszu i do równikowych dżungli. Przepłynął najtrudniejszą rzekę raftingową na świecie – Zambezi. Nurkował z żarłaczami białymi i żarłaczami tępogłowymi, eksplorował pieszo Deltę Okavango i park narodowy Mana Pools w Zimbabwe, łapie węże, podchodzi dzikie słonie i nieustannie schodzi z utartego szlaku.

Doświadczenie zdobyte podczas wypraw i ekspedycji wykorzystuje przy realizacji projektów medialnych i coachingowych. Jest cenionym mówcą motywacyjnym. Prowadzi szkolenia z wyznaczania i realizowania celów, wystąpień publicznych, relacji z mediami oraz umiejętnego działania w kryzysie i pod wpływem emocji.

Autor czterech bestsellerowych, nagradzanych reportaży książkowych: „Samsara. Na drogach, których nie ma” (książka w wersji elektronicznej została uznana za pierwszą polską książkę multimedialną), „Gorączka. W świecie poszukiwaczy skarbów”, „Swoją drogą. Opowieści o trzech podróżach po inne życie” i „Świat równoległy. Reportaże o ludziach i miejscach, które wydaje nam się, że znamy”.

 

 

 

 

Spotkaj się z Tomkiem Michniewiczem w Radzyniu

Tomek Michniewicz – podróżnik znany z telewizji TTV, radiowej Trójki i audycji „W drogę!” emitowanej w Radiu Zet, autor czterech bestsellerowych książek, przyjedzie do Radzynia w ramach 21. edycji „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami”. W poniedziałek 18 września o godz. 17.00 odsłoni swoją tabliczkę na Skwerze Podróżników. Następnie o godz. 18.00 w I Liceum Ogólnokształcącym wystąpi z prelekcją „Świat równoległy. O tym, jak bardzo wierzymy w fikcję”. Wstęp wolny.

 

 

Wizyta Tomka Michniewicza w Radzyniu związana będzie z jego ostatnią książką pt. „Świat równoległy”. Jak sam podróżnik twierdzi, jest ona całkowicie inna od dotychczasowych, bo nie tylko o podróżach. – Każda kolejna wyprawa utwierdza mnie w przekonaniu, że istnieją dwa równoległe światy. Jeden – który wszyscy mamy w głowach, wdrukowywany nam przez lata. Drugi – ten rzeczywisty. Z ich zderzeń powstała niniejsza książka: zbiór ośmiu reportaży z różnych kontynentów. Wszystkie o ludziach i miejscach, które wydaje nam się, że znamy. Wydaje nam się – podkreśla Tomek Michniewicz, po czym dodaje: – Po pokonaniu tysięcy kilometrów i poznaniu dziesiątek osób powstała książka zmuszająca do refleksji nad tym, jak złudna potrafi być nasza wiedza o świecie.

Na 21. edycję „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” zaprasza Burmistrz Radzynia Podlaskiego Jerzy Rębek, a także organizatorzy: Radzyńskie Stowarzyszenie „Podróżnik”, Radzyński Ośrodek Kultury oraz Szkolne Koło Krajoznawczo-Turystyczne PTTK nr 21 przy I LO w Radzyniu Podlaskim. Sponsorami wydarzenia są: firma dr Gerard, Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych i Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Radzyniu Podlaskim. Patronat nad wydarzeniem objął ogólnopolski miesięcznik „Poznaj Świat”. Więcej o spotkaniu można przeczytać na www.facebook.com/radzyn.spotkania

 

Data publikacji: 04.09.2017 r.

 

 

Niedźwiedzia łapa jednym z symboli Radzynia

Kolejna tabliczka na Skwerze Podróżników, barwna opowieść Tomka Michniewicza, wystawa 20 plansz poświęcona 20 spotkaniom z podróżnikami, jakie odbyły się w Radzyniu w ciągu 5 lat i promocja książki zawierającej wywiady Roberta Mazurka z dwudziestoma globtroterami, którzy dotychczas odwiedzili Radzyń – to atrakcje 21. edycji „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami”.

 

 

Wizyta Tomka Michniewicza, w ramach 21. „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” rozpoczęła się na Skwerze Podróżników od odsłonięcia pamiątkowej tabliczki z nazwiskiem kolejnego globtrotera odwiedzającego Radzyń. –Dziękuję za ten zaszczyt. Będę mógł dopisać do listy swych osiągnięć: „laureat tabliczki swego imienia w Radzyniu Podlaskim” – mówił Tomek Michniewicz. I nie było w tym ironii. – Nie wiem, czy Państwo wiedzą, ale Radzyń Podlaski jest mocno rozpoznawalny w naszym środowisku jako miasto podróżników. Niedźwiedzia łapa jest waszym symbolem w naszej społeczności. Zaszczytem jest dostać zaproszenie na spotkanie w tym mieście – dodał podróżnik. Wyraził też nadzieję, że nie ostatni raz w życiu jest w Radzyniu.

Do jego wypowiedzi nawiązał burmistrz Radzynia Jerzy Rębek. – Podziwiam podróżników, którzy podejmują niebezpieczne wyprawy, by poznawać świat i potem dzielić się z innymi tą wiedzą. Ale też jesteśmy wdzięczni im za to, że promują nasze miasto w swoich środowiskach. Wielu mieszkańców jest usatysfakcjonowanych faktem, że miejsce, w którym żyją na co dzień, jest doceniane.

Jak bardzo wierzymy w fikcję

Dalsza część wydarzenia odbyła się na sali gimnastycznej I LO, którą po brzegi wypełniła publiczność. Po powitaniu przybyłych przez dyrektor szkoły Ewę Grodzką oraz przedstawieniu bohatera 21. edycji „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” przez Roberta Mazurka, głos zabrał Tomek Michniewicz.

– Już dawno się skończyły czasy eksploratorów, którzy zapełniali białe plamy na mapach. Teraz rolą podróżnika jest tłumaczenie świata, pomoc w jego rozumieniu – mówił globtroter. Spotkanie zatytułowane „Świat równoległy. O tym, jak bardzo wierzymy w fikcję” poświęcone było jego ostatniej książce „Świat równoległy”.

Skąd taki tytuł? – Każda kolejna podróż utwierdza mnie w przekonaniu, że istnieją dwa równoległe światy. Jeden, który wszyscy mamy w głowach, wdrukowany nam przez lata, a drugi to ten rzeczywisty – wyjaśniał Tomek Michniewicz. – Książka powstała ze zderzenia tych dwóch doświadczeń, jest ona zbiorem ośmiu „reportaży o ludziach i miejscach, które wydaje się nam, że znamy”.

I choć wydarzenie mieściło się w cyklu „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami”, to poruszało szerszą, bardziej uniwersalną i niezwykle aktualną problematykę. Podróże po świecie i sposoby ich relacjonowania dały podstawę do uwag o odpowiedzialności podróżników, rzetelności mediów, formach dokonywanych przez nie manipulacji – kreowania przez nie „świata równoległego”, niewiele mającego wspólnego z rzeczywistością, jednak na tę rzeczywistość silnie, niekiedy dramatycznie oddziałującego.

Upraszczanie i zakłamywanie rzeczywistości

– My jesteśmy za to w części odpowiedzialni. Jesteśmy częścią przemysłu medialnego, którego celem jest sprzedaż marzeń. Często niechcący karmimy was obrazkami, które mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Media kupują takie zdjęcia, które posługują się skrótami myślowymi, ponadto wpasowują się w nasze wyobrażenia, potwierdzają i umacniają w nas stereotypy – mówił Tomek Michniewicz. – Media operują skrótami, żeby nie tłumaczyć. Pokazują incydenty, ale tak często, że wydaje się to normą. Obraz musi być bardziej treściwy niż 1000 słów. Sprzedaje się najlepiej to, co się daje poznać w minutę. Efektem jest totalne uproszczenie i przekłamanie rzeczywistości – tłumaczył podróżnik.

Jakie to stereotypy? Na przykład symbolem Azji są spiczaste kapelusze. Prawda jest taka, że w niektórych krajach Azji (w Wietnamie, Laosie, Kambodży) chodzono w takich, ale sto lat temu. Teraz można je kupić od Chin do Japonii jako atrakcję turystyczną. Stereotypowy obraz Afryki to płowa, wysuszona sawanna. Tymczasem Afryka to obszar bardzo zróżnicowany, na którym znajduje się 56 państw, 2000 grup etnicznych i językowych, różne strefy klimatyczne, a busz jest wysuszony tylko kilka miesięcy w roku. W najbardziej konserwatywnym kraju – Arabii Saudyjskiej na witrynach sklepowych wystawiana jest damska skąpa bielizna, pod burkami kryją się kobiety eleganckie, zadbane, takie, jakie można spotkać w zachodnich europejskich stolicach. A my mamy wdrukowany stereotyp, że Saudyjki to niewolnice seksualne.

Jednym ze sposobów manipulacji jest przedstawienie małego wycinka rzeczywistości jako sytuacji reprezentatywnej. Podróżnik prezentował fotografie przedstawiające obrazy dzikiej dżungli. W rzeczywistości to obrazy zrobione w 15 minut na szlaku turystycznym w Malezyjskim Parku Narodowym, na zdjęciach nie widać wygodnej, bezpiecznej kładki. Fotografie jak z filmów o Indianie Jonesie robione są na specjalnych, płatnych imprezach organizowanych dla turystów. Tubylcy w egzotycznych, charakterystycznych tradycyjnych strojach – to nie autentyczni spotkani ludzie, ale zarabiający „grube dolary” za pozowanie w kostiumach do zdjęć z turystami. Skuszeni „magią Indii” zastają na miejscu „brud, smród, slumsy i łachmany”. Kobiety w sari i z kropką na czole to rzadkość.

– Z takiego zderzenia rodzi się rozczarowanie. Ale biura turystyczne sprzedają marzenia. Nie jeździmy w podróże po to, by świat poznawać, ale żeby potwierdzać swoje wyobrażenia o nim – podsumował Tomek Michniewicz.

Najlepszy towar to strach

Innym towarem, który się dobrze sprzedaje w mediach, jest strach. Słupki oglądalności, sprzedaży idą w górę, gdy w materiale jest strach. No i musi być dobry podpis. Podróżnik pokazuje zdjęcie młodego mężczyzny ze strzelbą, opowiada, że jest to okrutny wojownik, w rzeczywistości to leśnik kongijski broniący zwierząt przed kłusownikami. – Mogę mówić o nim, co chcę, bo się nie obroni – komentuje Tomek Michniewicz. Na innym zdjęciu pokazany mężczyzna sfotografowany na tle ruin miasta. Podpis głosi, że to Aleppo – w rzeczywistości tłem obrazu jest celowo wyburzany hotel, obok znajduje się deptak, po którym chodzą turyści, wokół toczy się normalne życie.

Takie manipulacje, zarabianie na epatowaniu strachem miewają dramatyczne skutki. W wyniku ataków rekinów ginie ok. 5 osób rocznie, 150 – od spadającego na głowę kokosa. Nikt jednak nie wycina palm. Głośny był przypadek zaatakowania przez rekina turystki w Egipcie. Kobieta w wyniku wykrwawienia zmarła. Informację podchwyciły wszystkie media. Na kilka godzin podniosły im się słupki oglądalności, potem przyszły inne informacje. Tymczasem okazało się, że w efekcie tej informacji wybuchła panika i anulowano 60% wycieczek, które były głównym źródłem utrzymania tubylców. Podjęto więc działania: wybito wszystkie rekiny w okolicy – dziesiątki tysięcy zwierząt...

Temat strachu Tomek Michniewicz omówił na przykładzie uczuć, jakie budzą terroryści islamscy w Europie: jest to strach i nienawiść. Okazuje się, że takie same uczucia żywi wobec nich również większość muzułmanów, których jest 1,5 mld i z których wielu ponosi tragiczne skutki terroryzmu. Problem omówił na przykładzie Pakistanu. – Czy ludzie tam żyjący czują się beneficjentami tej sytuacji? 80% ofiar wszystkich zamachów terrorystycznych to wyznawcy islamu. W Polsce słyszeliśmy o 4 przypadkach ataków terrorystycznych w Pakistanie, a gdy przeanalizowaliśmy prasę pakistańską, naliczyliśmy, że tylko w atakach samobójczych zginęło 5 tys. Pakistańczyków, a 15 tys. zostało rannych. Trwa tam wojna muzułmańsko-muzułmańska między sunnitami i szyitami. W Pakistanie ludzie żyją w bardzo surowych warunkach, dla wielu jedynym źródłem dochodu są turyści. Po jednym ataku na himalaistów w następnym roku odwołano wszystkie wyprawy. Wyobraźcie sobie: tragarze, przewodnicy, kucharze itd. nagle z dnia na dzień tracą dochody – nie mają nic.

Tomek Michniewicz wędruje po krajach muzułmańskich od 15 lat. – Ci ludzie są tacy sami jak my – mają rodziny, podobne problemy życiowe. Może kilkanaście razy przez 15 lat zapytano mnie o religię. Właściwie to nikogo to nie obchodzi. Gdy pytałem, co czują wobec terroryzmu , odpowiadali, że boją się i nienawidzą – tak samo jak Europejczycy.

Na zakończenie podróżnik mówił o swoim pobycie – w roli dziennikarza – w San Quentin – najsurowszym więzieniu w USA, gdzie panują zasady ustanowione przez gangi. Więzień, chcąc przetrwać, musi wstąpić do jednego z nich, bezwzględnie podporządkować się panującym tam zasadom – włącznie z dokonywaniem poważnych przestępstw. Ale i w tym nieludzkim świecie zastał ludzi szczęśliwych. Do takiego wniosku doszedł po rozmowie z więźniem, dla którego pobyt w tym miejscu to był „awans społeczny, progres życiowy”, czuł się tam pewniej i bezpieczniej niż w swoim domu.

– Nie ufajcie nigdy temu, co ktoś wam pokazuje w krótkim czasie. Jeśli to jest 30-sekundowa migawka, jedno zdjęcie skomentowane w kilku zdaniach. Szukajcie pełniejszej wiedzy o świecie, która pozwoli lepiej zrozumieć świat – spuentował swoją opowieść Tomek Michniewicz.

Podróżnik w podziękowaniu i na pamiątkę pobytu w Radzyniu otrzymał tradycyjnie swoją karykaturę autorstwa Przemysława Krupskiego oraz pamiątkowy medal „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” potwierdzony certyfikatem.

„Radzyńskie Spotkania z Podróżnikami” charakteryzuje swoiste sprzężenie zwrotne. Podróżnicy, odwiedzający miasto opowiadają radzynianom o świecie, a później – Polakom o Radzyniu Podlaskim. Nie inaczej było i tym razem. W piątek 22 września Tomek Michniewicz prezentował Radzyń na antenie Radia Zet w swojej audycji „W drogę!”

Na spotkanie z podróżnikiem Tomkiem Michniewiczem zaprosił Burmistrz Radzynia Podlaskiego Jerzy Rębek, a także organizatorzy: Radzyńskie Stowarzyszenie „Podróżnik”, Radzyński Ośrodek Kultury oraz Szkolne Koło Krajoznawczo-Turystyczne PTTK nr 21 przy I LO w Radzyniu Podlaskim. Sponsorami wydarzenia byli: firma dr Gerard, Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych i Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Radzyniu Podlaskim. Patronat nad wydarzeniem objął ogólnopolski miesięcznik „Poznaj Świat”.

Anna Wasak

 

 

Data publikacji: 25.09.2017 r.

 

 

Każda podróż pozwala zrozumieć mi lepiej kawałek otaczającej nas rzeczywistości

Wywiad Roberta Mazurka z podróżnikiem Tomkiem Michniewiczem

 

 

Zaprosiłem Cię do Radzynia jako podróżnika. Jednak przygotowując się do naszego spotkania zauważyłem, że często powtarzasz, że nim nie jesteś…

Faktycznie, nie uważam siebie za podróżnika. To określenie jest dla mnie synonimem eksploratora, czyli odkrywcy, a ta rola na dobre skończyła się na przełomie XIX i XX w. Wtedy były jeszcze białe plamy na mapie, a nasza zachodnia cywilizacja odkrywała dla siebie różne miejsca wcześniej przez nią nieodwiedzone. Dzisiaj wszyscy jesteśmy turystami, oczywiście pod warunkiem, że nie mówimy o projektach wyczynowych.

Więc kim jesteś?

Jestem podróżującym reporterem. To jest chyba najuczciwsza odpowiedź. W moich działaniach zdarzają się elementy wyprawowe, jednak nie są one celem samym w sobie tylko raczej środkiem dotarcia do jakiejś grupy ludzi, do zrozumienia jakiegoś zjawiska. W swoich podróżach przedkładam wartości poznawcze nad wyczynowymi. Nie interesuje mnie zaliczanie przygód po to tylko, żeby zdobyć kolejne stempelki w paszporcie i mieć o czym opowiadać. Za moimi działaniami stoi coś więcej, próba zrozumienia świata.

Tomku, jak zaczęła się Twoja przygoda z podróżowaniem? Kiedy poczułeś, że to Twoja prawdziwa pasja?

Moi rodzice od zawsze mieli niesamowitych znajomych ze wszystkich stron świata. Odkąd pamiętam, w naszym domu spotykały się różne kultury. Od najmłodszych lat świat sam do mnie przychodził. Jak się wystarczająco długo nasłuchasz różnych opowieści, to w końcu sam chcesz tych miejsc dotknąć. To wszystko był wpływ rodziców, co do tego nie mam żadnych wątpliwości. A jak to się zaczęło? Tego na dobrą sprawę nie pamiętam. Nie było wyraźnego momentu, w którym powiedziałem sobie, że będę podróżował. Zawsze mnie gdzieś ciągnęło. Gdy miałem 15 lat, to jeździłem stopem po Polsce; w wieku 17 lat poznawałem już Europę, a po maturze pierwszy raz pojechałem na jakąś wyprawę do Afryki.

Jedną ze swoich książek zadedykowałeś przyjaciołom – Indianie Jonesowi, Tomkowi Wilmowskiemu i Panu Samochodzikowi. Są oni Twoimi idolami? Jaki mieli wpływ na to, że aktywnie poznajesz świat?

Traktuję ich jako wzorce do naśladowania. Wszystkie wymienione postacie ogniskują w sobie awanturnictwo, ale takie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. W odróżnieniu od innych awanturników, którzy niszczą świat, są nieodpowiedzialni i ryzykują bez potrzeby, oni przeżywali swoje przygody w imię konkretnego, wyższego i pięknego celu. Wielokrotnie i z wypiekami na twarzy przeczytałem wszystkie książki z Tomkiem Wilmowskim. Nawet jak miałem następnego dnia w szkole klasówkę, to do późna w nocy czytałem je z latarką pod kołdrą. Filmy tworzące pierwszą trylogię Indiany Jonesa uważam za najlepsze, jakie kiedykolwiek powstały. Fantastyczne. A Pan Samochodzik nauczył mnie odpowiedzialności za świat – tego, że kultura materialna, zabytki i przyroda nie są dane nam raz na zawsze. Musimy ciągle o nie dbać, bo jak nie, to stracimy je nieodwracalnie.

Podróżujesz najczęściej jako backpacker – z plecakiem i na własną rękę. Uważasz, że w tym stylu podróżuje się łatwiej czy trudniej?

Wszystko zależy od tego, co chcemy zrobić i gdzie pojechać. Nie uważam, że podróże są sportem wyczynowym, że w tej kategorii są lepsi i gorsi. Sami je kształtujemy na własne potrzeby. Gdybym jechał pod palmy, aby sobie poleżeć i odpocząć, to nie zabrałbym ze sobą plecaka tylko walizkę. Ale jak mam przejść przez dżunglę albo iść w góry, to z walizką na pewno byłoby niewygodnie. W podróżach, które uprawiam, plecak jest zdecydowanie najlepszą opcją.

Twoje trzy pierwsze książki opowiadały o poznawaniu świata, natomiast „Świat  równoległy”, który będziesz promował w Radzyniu, mówi o świecie, który znamy… Tak nam się przynajmniej wydaje…

Wydaje nam się… To jest dobre określenie. Z każdej strony jesteśmy atakowani przekazami medialnymi, które widzimy na tyle często, że utrwalają się nam one w głowach. Wydaje się nam, że jak widzimy człowieka w szpiczastym kapeluszu i na polu ryżowym, to obraz pochodzi z Azji, i od razu wiemy, jak ona funkcjonuje. To dlatego, że widzimy obrazek, który jest przez nas rozpoznawalny. Gdy widzimy palmy kokosowe na plaży, to nam się wydaje, że jest to rajska plaża. Ale jak się tam pojedzie i przyjrzy wszystkiemu z bliska, od kulis, to się okaże, że wcale tak nie jest, jak sobie wyobrażaliśmy. To są tylko pocztówki, które chcemy oglądać, więc się je nam pokazuje. Dzięki temu media i przemysł turystyczny zarabiają pieniądze. „Świat równoległy” jest historią o miejscach, które wydaje nam się, że znamy. Pokazuję je z innej perspektywy, bliższej rzeczywistości.

A nie jest przypadkiem tak, że wszystkim nam wygodniej przyjąć ten uproszczony obraz świata i rzeczywistości?

Tak. Wszystkie stereotypy są uproszczonymi modelami rzeczywistości i – jak zauważyłeś – są one dla nas bardzo wygodne. Nie musimy codziennie się nad nimi zastanawiać. Gdy uogólniamy: Afryka, to już popełniamy błąd. Nie ma czegoś takiego jak Afryka, tak samo jak nie ma czegoś takiego jak Europa. W Afryce jest ponad 50 krajów, około 2000 grup etnicznych i językowych. Ciężko jest znaleźć wspólny mianownik dla tej mozaiki. Podobnie jest w Europie. Gdy mówimy o biedzie w Rumunii, to nie możemy upraszczać tego do stwierdzenia, że w Europie panuje bieda. Nie ma dużej części wspólnej między Rumunią, Hiszpanią i Szwecją. To są trzy zupełnie różne europejskie miejsca, o trzech różnych kulturach, o trzech różnych religiach. W Afryce jest tak samo. Jednak te stereotypy są nam potrzebne, żeby jakoś uporządkować sobie świat, ale efektem ubocznym tego uproszczenia jest to, że my go po prostu nie rozumiemy.

To znaczy, że rzeczy wyrwane z kontekstu mogą mieć zupełnie inne znaczenie?

Zdecydowanie tak. Najlepszym przykładem na to są Malediwy. Jest to kraj położony na archipelagu wysp. Jedyne obrazki z tej części świata, jakie docierają do Europy, przedstawiają nam tropikalną plażę, biały piasek koralowy, palmy, ryby na rafie. Po prostu raj. A gdy tam pojedziemy, to dopiero przekonamy się, jak on naprawdę wygląda. Zobaczymy średniej wielkości miasto, takie jak Radzyń Podlaski, w którym żyją normalni ludzie. Zobaczymy kraj, który rządzi się prawem szariatu i jednocześnie nie ma nic wspólnego z naszym wyobrażeniem islamu jako terroryzmu. I do tego zobaczymy bogate zachodnie resorty hotelowe, w których płaci się 1000 dolarów za dobę. A jeśli pobędziemy trochę dłużej w tym miejscu, to jeszcze zobaczymy wielką wyspę – wysypisko śmieci Thilafushi, na którą codziennie spływa 400 ton odpadów ze wszystkich hoteli na całym archipelagu.

Obrazek, który właśnie opisałeś znajduje się na okładce twojej książki „Świat równoległy”. Czy przypadkiem nie zniechęca on czytelników do odwiedzenia Malediw? Czy spotkałeś się z takim przypadkiem?

Piotr Budnik, jeden z bardziej rozpoznawalnych backpackerów w Polsce dokładnie tak zareagował. Tuż po wydaniu książki napisał do mnie, że nie wie, kto wymyślił tę okładkę, ale jest ona obrzydliwa. Bardzo ucieszyłem się z tego, gdyż „Świat równoległy” jest książką, która ma nicować nasze wyobrażenia – pokazywać drugą stronę rzeczywistości. Wtedy już wiedziałem, że osiągnąłem zakładany sobie cel. Gdyby tam była rajska plaża i palma kokosowa, na pewno bym go nie osiągnął. Na tej okładce nadal jest kolorowa woda, tylko kolor jest inny – jest to kolor fioletowej chemii, która w niej ląduje. Już dawno temu podjąłem decyzję, że będę opowiadał o świecie takim, jaki on faktycznie jest, a nie takim, jakim byśmy chcieli go widzieć. Uciekam od wszystkiego, co jest kolorowane i lukrowane.

W książce zabierasz czytelnika w różne miejsca na świecie. Który z opisanych przez Ciebie światów równoległych zaskoczył Cię najbardziej?

Jest to świat polskich operatorów sił specjalnych. Są to ludzie niesamowicie wyszkoleni i zawsze wydawało mi się, że w tej służbie zostaną do samej śmierci. Nawet jak już nie będą jeździć na misje do Afganistanu, to będą się gdzie indziej realizowali, nadal będą służyli swoją wiedzą i doświadczeniem. Jako kraj zainwestowaliśmy w ich wyszkolenie potężne pieniądze, żeby – niestety – potem oddać ich za darmo. Okazuje się, że gdy przestają być zdolni do służby, to dostają tylko uścisk dłoni komendanta, dyplom i pamiątkowe skrzydełka. Nikt się już nimi nie interesuje. Zazwyczaj lądują w klinikach leczenia stresu pourazowego, mają zrujnowane zdrowie i są zupełnie niewykorzystaną inwestycją. Te miliony złotych, które zainwestowaliśmy w ich szkolenie, za darmo przechwytują duże korporacje. Wykorzystują ich w roli trenerów, instruktorów czy operatorów. Jestem bardzo zniesmaczony tym, jak wyrzucamy na śmieci ludzi, którzy powinni być naszymi bohaterami.

Jednak spośród wszystkich reportaży zawartych w tej książce, najbardziej emocjonalnie opisałeś historię Traversa i rezerwatu przyrody Imire w Zimbabwe…

Starałem się, żeby ta książka nie była emocjonalna, jednak tutaj faktycznie mi się to nie udało. Może dlatego, że opisałem swoich przyjaciół. Gdy 7 lat temu przyjechałem do Imire, jadąc szlakiem kłusowników kości słoniowej i rogów nosorożców, nie spodziewałem się takiego rozwoju wydarzeń. Wtedy było to dla mnie jedno z wielu odwiedzanych miejsc. Historia rezerwatu i ludzi tam pracujących tak mnie poruszyła, że się zaprzyjaźniliśmy. Obecnie widzimy się przynajmniej dwa razy do roku. Jestem już częścią tego rezerwatu. Widzę, że są to ludzie stojący na pierwszej linii frontu wojny o nosorożce, w ogóle o dziką afrykańską przyrodę, i jednocześnie są pozostawieni sami sobie.

Czy przy tej okazji możesz coś powiedzieć o akcji Tatende…

Jest to projekt, w którym desperacko staramy się ocalić ostatnie nosorożce afrykańskie. Zostało ich już tylko trzy tysiące i wszystko wskazuje na to, że za kilka lat nie będzie już ani jednego. Od przynajmniej 50 lat trwa o nie regularna wojna. Mam tutaj na myśli sytuację, w której naprzeciwko siebie stają: z jednej strony oddział uzbrojonych najemników-komandosów, którzy zostają wynajęci przez chińską mafię, żeby zastrzelić nosorożce, z drugiej – ekipa rozsianych po całym terenie rezerwatu rangerów, którzy starają się nie dopuścić tych pierwszych w pobliże zwierząt. Ta wojna  jest z góry skazana na porażkę, ale to nie oznacza, że nie powinniśmy jej toczyć. Trzeba walczyć do samego końca.

Napisałeś w książce: „Czasami nie wiem, kim jestem tam, na końcu świata.” Co miałeś na myśli?

Nie wiem, jaką rolę tam pełnię. Czy jestem zdobywcą – przedłużeniem tradycji Winstona i Stanleya, którzy podróżowali dla osiągnięcia sławy i poklasku? Czy jestem Indianą Jonesem – pragnącym przeżywania przygód, nieświadomie wplątującym się w różne kłopoty? Czy jestem reporterem – tłumaczem różnych kultur, który tak jak Kapuściński stara się zrozumieć świat, a potem opowiadać w taki sposób, żebyśmy my lepiej go rozumieli. Czy jestem turystą, poznającym świat poza szlakiem turystycznym? W dzisiejszych czasach świat się bardzo zmniejszył. To, co kiedyś zajmowało rok, dzisiaj zajmuje dwa tygodnie i to bez większego trudu. Etykiety, którymi się kiedyś porozumiewaliśmy, teraz straciły znaczenie. Po prostu nie wiem, kim ja jestem, jaką tam rolę pełnię.

Media często przedstawiają świat jednostronnie. Tak samo jest z podróżami: najczęściej postrzegamy je jako coś niesamowitego, bajecznego – takie wieczne wakacje. Raczej nie mówi się o ciemnych stronach podróżowania...

Nie mówi się, bo na tym nie można zarobić. Taka jest prawda. Konglomerat medialno-turystyczny karmi się generalnie sprzedawaniem marzeń. Muszą być one odpowiednio opakowane. Nikt nie kupi wycieczki do Indii, jeśli w folderze będą zdjęcia slumsów, sterty śmieci czy najtańszych hoteli. Obowiązkowo musi być kobieta w sari i z kropką na czole, muszą być też ustrojone kwiatami krowy. Wtedy każdy chce to zobaczyć. Winni temu są też podróżnicy, którzy w części tworzą ten system. Pokazują może 2% najpiękniejszych momentów każdej podróży. A nie mówią o pozostałych 98%, które może były nudne i brzydkie albo po prostu męczące.

W związku z tym warto spełniać marzenia? Iść swoją drogą, tak jak Ty to robisz…?

Warto. Nie wyobrażam sobie innego życia. Jedyne, do czego namawiam, to żeby przed realizacją marzeń pozbyć się złudzeń. Najpierw warto dowiedzieć się, jak wygląda świat, a potem zweryfikować, czy nie będę rozczarowany. Widziałem już wielokrotnie sytuacje, w których ludzie, przebywając w najpiękniejszych miejscach świata, byli bardzo niezadowoleni. Ich wyobrażenie było tak idealne, perfekcyjne i wypielęgnowane przez lata, że rzeczywistość nie mogła im dorównać.

A co jest dla Ciebie najważniejsze podczas podróży – poznani ludzie czy odwiedzane miejsca, związane z nimi historie?

Wbrew pozorom to wszystko się łączy. Historie miejsc, zabytków, parków narodowych to są historie ludzi, którzy je tworzyli i budowali. Dla mnie ludzie i miejsca to jest generalnie to samo. Ostatnio coraz rzadziej jeżdżę w nowe rejony, a coraz częściej wracam w znane mi miejsca. Zauważyłem, że z takich podróży czerpię o wiele więcej korzyści. Jestem w stanie więcej zrozumieć, widzę zmiany, które się tam dokonują. Odhaczanie atrakcji i zabytków przestało mnie już interesować.

Podróże zmieniają człowieka. Czy Ty sam stałeś się inną osobą i dzięki nim zmieniłeś podejście do życia?

Doświadczam tego z każdym kolejnym wyjazdem. Do Radzynia Podlaskiego przyjechałem z przekonaniem, że jest to miasto ściany wschodniej, jednego z najbiedniejszych regionów w naszym kraju. Mieszkam w Warszawie i tak jak 98% mieszkańców stolicy spodziewałem się zobaczyć tu tylko biedę, dziurawe drogi i babcie w chustach siedzące przed starymi chatami. Oczywiście przesadzam, ale celowo – abyśmy się zrozumieli. Radzyń Podlaski nijak ma się do tego wyobrażenia. Każda podróż pozwala zrozumieć mi lepiej kawałek otaczającej nas rzeczywistości. Nosimy w sobie wiele fałszywych wyobrażeń, które w dużej mierze zostały nam narzucone przez media. To wszystko siedzi w naszych głowach i wyobrażamy sobie, że świat tak wygląda. A jest zupełnie inaczej. Cieszę się, że poprzez podróże doświadczam tego na każdym kroku. Te przekonania powodują, że człowiek zmienia się za każdym razem. Chyba mądrzeje…

No dobrze, wyobraźmy sobie Tomka Michniewicza za 25 lat. Dalej będziesz podróżował?

Tak, ale na pewno nie tak intensywnie jak teraz. Praktycznie przez 6 miesięcy w roku nie ma mnie w domu. Dodatkowo jeżdżę na spotkania, takie jak dzisiaj w Radzyniu. Dużo czasu pochłaniają mi też przygotowania do wyjazdów, bo to nie jest tak, że podróż zaczyna się w momencie wyjścia z domu. Nie chciałbym skończyć jako 70-letni pan, który ma kufer pełen niesamowitych zdjęć i pamiątek, ale nie ma komu ich pokazywać. Dla mnie najważniejsze w podróżach jest to, by zawsze mieć do czego wracać. W momencie, kiedy poczułem, że wszystko do tego dąży, przez rok nie wyjeżdżałem nigdzie. Chciałem poukładać sobie życie tutaj na miejscu. Na pewno będę podróżował, ale nie kosztem rodziny czy przyjaciół.

Czego życzy się podróżnikom, mimo że – jak już na początku ustaliliśmy – nie chcesz, by Cię tym mianem określano?

Tyle samo startów co lądowań.

W takim razie tego Ci życzę, dziękując za wywiad i przyjęcie mojego zaproszenia do Radzynia.

Dziękuję. Bardzo mi miło.

 

Data publikacji: 18.09.2017 r.

 

 

obraz002
obraz004
obraz005
obraz006
obraz007
obraz008
obraz009
obraz010
obraz011
obraz012
obraz015
obraz016
obraz017
obraz018
obraz019
obraz020
obraz021
obraz022
obraz023
obraz024
obraz025
obraz026
obraz027
obraz028
obraz029
obraz030
obraz031
obraz032
obraz033
obraz034
obraz035
obraz036
obraz037
obraz038
obraz039
obraz041
obraz042
obraz043
obraz044
obraz045
obraz046
obraz047
obraz048
obraz049
obraz050
obraz051
obraz052
obraz053
obraz054
obraz055
obraz056
obraz057
obraz058
obraz059
obraz060
obraz061
obraz062
obraz063
obraz064
obraz065
obraz066
obraz067
obraz068
obraz069
obraz070
obraz071
obraz072
obraz073
obraz074
obraz075
obraz076
obraz077
obraz078
obraz079
obraz080
obraz081
obraz082
obraz083
obraz084
obraz085
obraz086
obraz087
obraz088
obraz089
obraz090
obraz091
obraz092
obraz093
obraz094
obraz095
obraz096
obraz097
obraz098
obraz099
obraz100
obraz101
obraz102
obraz103
obraz104
obraz105
obraz106
obraz107
obraz108
obraz109
obraz110
obraz111
obraz112
obraz113
obraz114
obraz115
obraz116
obraz117
obraz118
obraz119
obraz120
obraz121
obraz122
obraz123
obraz124
obraz125
obraz126
obraz127
obraz128
obraz129
obraz130
obraz131
obraz132
obraz133
obraz134
obraz135
obraz136
obraz137
obraz138
obraz139
obraz140

 

 

 

 

„Świat równoległy”

Rok wydania: 2015

 

 

Pakistan

Mówi się, że muzułmanie to terroryści. Jednocześnie 80% ofiar wszystkich zamachów terrorystycznych to wyznawcy islamu.

Polska

Żołnierze polskich sił specjalnych to światowa elita, ale gdy kończą czterdzieści lat, nasze społeczeństwo wyrzuca ich na śmietnik.

USA

Czujemy się bezpiecznie, gdy więzienia są pełne przestępców, bo żyjemy w nieświadomości, że najgroźniejsze gangi są kontrolowane zza krat.

Każda kolejna podróż utwierdza mnie w przekonaniu, że istnieją dwa równoległe światy. Jeden – który wszyscy mamy w głowach, wdrukowywany nam przez lata. Drugi – ten rzeczywisty. Z ich zderzeń powstała niniejsza książka: zbiór ośmiu reportaży z różnych kontynentów. Wszystkie o ludziach i miejscach, które wydaje nam się, że znamy.

Wydaje nam się.

Źródło: http://otwarte.eu/book/swiat-rownolegly

 

„Swoją drogą. Opowieść o trzech podróżach po inne życie”

Rok wydania: 2014

 

 

Historia jak z filmu, która wydarzyła się naprawdę. „Zabiorę cię w dowolne miejsce na świecie. Pod jednym warunkiem – decyzję, dokąd chcesz lecieć i po co, musisz podjąć już, w tej chwili.” Ta propozycja dała początek trzem niezwykłym podróżom.

Trzydziestolatek z korporacji uciekający od codziennej rutyny do afrykańskiej dżungli. Młoda kobieta mierząca się ze swoimi największymi obawami w świecie ortodoksyjnego islamu. Dojrzały mężczyzna, który postanawia wreszcie odwiedzić miejsca, o jakich marzył przez czterdzieści lat.

Wyprawy na drugi koniec świata zmuszą całą trójkę do konfrontacji z własnymi lękami, złudzeniami i szansami, które zmarnowali. Kim będą po zakończeniu podróży? Wrócą do starego życia czy pójdą inną drogą?

To jest książka o podróżach i zarazem książka-podróż, którą każdy przeżyje inaczej.

Źródło: http://otwarte.eu/book/swoja-droga

 

„Gorączka. W świecie poszukiwaczy skarbów”

Rok wydania: 2011

 

 

Poszukiwacze skarbów. Szaleni naukowcy i ekscentryczni milionerzy, ryzykanci, złodzieje i oszuści. Tomek Michniewicz wprowadza nas w ich świat – pełen zatopionych galeonów, hiszpańskiego złota, śmiertelnych pułapek, świszczących kul i zawiłych intryg. W zamknięty krąg najsłynniejszych łowców skarbów.

Opowieść o obsesji, która ogarnia ludzi szukających bogactwa. O tym, do czego są zdolni i jak daleko potrafią się posunąć, zaślepieni gorączką złota.

Emocjonalna historia o ludzkich słabościach.

Ta książka to przygodowy reportaż z afrykańską sawanną i karaibskimi plażami w tle. Znajdziecie w niej skarby zakopane na tropikalnych wyspach i szmaragdy ukryte w starych hiszpańskich kopalniach. Strzelaniny, zdrady, więzienia...
Możecie uznać, że to wymysł hollywoodzkich scenarzystów. Nie. Ta historia jest prawdziwa w najdrobniejszych szczegółach.

Źródło: http://otwarte.eu/book/goraczka

 

„Samsara. Na drogach, których nie ma”

Rok wydania: 2010

 

 

Drogi, których nie ma, prowadzą do miejsc, o jakich nie śniłeś. 

Świat można oglądać przez przyciemnione szyby limuzyny albo z dachu rozklekotanego autobusu. 

Tomek Michniewicz woli to drugie – pakuje plecak, kupuje bilet i rusza w nieznane, by przeżyć niesamowitą przygodę! 

„Samsara. Na drogach, których nie ma” to fascynująca opowieść Tomka o jego podróży po Azji – pełnej niebezpieczeństw, zaskakujących zdarzeń i ciekawych ludzi. Opowieść napisana ze swadą, rozbrajającym humorem, ale i dystansem do siebie. A także poradnik, jak w taką wyprawę wyruszyć samemu.

Źródło: http://otwarte.eu/book/samsara