Iwona Blecharczyk

Urodziła się w 1987 r. i pochodzi z podkarpackiej wsi Kosztowa. Startowała z sukcesami w konkursie Miss Polonia, myślała o karierze weterynarza, w końcu została nauczycielką. Jednak od 2011 r. pracuje jako kierowca zawodowy. Najczęściej przewozi ładunki ponadgabarytowe, o długości dochodzącej nawet do siedemdziesięciu metrów. W ten sposób realizuje pasję poznawania świata. Najchętniej podróżuje do Hiszpanii, w której jest bezgranicznie zakochana. Poprzez swoją działalność w mediach społecznościowych stara się wpłynąć na pozytywną zmianę wizerunku branży transportowej. W 2019 r. otrzymała wyjątkowy tytuł „Barbie Shero” – ambasadorki akcji pomagającej dziewczynkom uwierzyć, że mogą zostać, kim tylko chcą. Miłośniczka dobrej kuchni i uzdolniona projektantka ubrań. Autorka wydanej w 2020 r. książki „Trucking Girl. 70-metrową ciężarówka przez świat”. Na YouTube prowadzi jeden z najpopularniejszych kanałów w Polsce zatytułowany „Trucking Girl”.

 

 

 

 

Dziewczyna i fascynujący świat wielkich ciężarówek

Jest jedną z najbardziej znanych Polek na świecie. Gdy przewozi wielotonowy ładunek po zamarzniętym jeziorze albo dostarcza olbrzymie skrzydło wiatraka na zabagnione pole, jej finezję za kierownicą podziwiają na YouTube miliony osób. W ten sposób realizuje pasję poznawania świata – najchętniej podróżując do Hiszpanii, w której jest bezgranicznie zakochana. Iwona Blecharczyk, znana internautom jako „Trucking Girl”, będzie kolejnym gościem „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami”. O jej pasji podróżowania ciężarówkami po świecie będzie można posłuchać 10 lutego br. (środa) na kanale YouTube Telewizji Radzyń. Początek o godz. 18.00.

 

 

Jak przejechać przez małe rondo, ciągnąc za sobą kilkudziesięciometrowy ładunek? Dlaczego w Kanadzie ciężarówkę odpaloną jesienią można zgasić dopiero wiosną? Jak wziąć prysznic w bazie pełnej mężczyzn? – Rozmowa z Iwoną Blecharczyk pozwoli nie tylko poznać życie prawdziwego truckera, ale też obalić wiele stereotypów – powiedział nam Robert Mazurek, który porozmawia z kolejnym gościem „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami”.

Iwona Blecharczyk urodziła się w 1987 r. i pochodzi z podkarpackiej wsi Kosztowa. Startowała z sukcesami w konkursie Miss Polonia, myślała o karierze weterynarza, przez moment została nauczycielką, w końcu od 2011 r. pracuje jako kierowca zawodowy. Najczęściej przewozi ładunki ponadgabarytowe, o długości dochodzącej nawet do siedemdziesięciu metrów. W ten sposób realizuje pasję poznawania świata. Najchętniej podróżuje do Hiszpanii, w której jest bezgranicznie zakochana. Poprzez swoją działalność w mediach społecznościowych stara się wpłynąć na pozytywną zmianę wizerunku branży transportowej. W 2019 r. otrzymała wyjątkowy tytuł „Barbie Shero” – ambasadorki akcji pomagającej dziewczynkom uwierzyć, że mogą zostać, kim tylko chcą. Miłośniczka dobrej kuchni i uzdolniona projektantka ubrań. Autorka wydanej w 2020 r. książki „Trucking Girl. 70-metrową ciężarówka przez świat”. Na YouTube prowadzi jeden z najpopularniejszych kanałów w Polsce zatytułowany „Trucking Girl”.

Na 35. edycję „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” zaprasza Burmistrz Radzynia Podlaskiego Jerzy Rębek oraz Starosta Radzyński Szczepan Niebrzegowski, a także organizatorzy: Radzyńskie Stowarzyszenie „Podróżnik” działające przy Radzyńskim Ośrodku Kultury. Sponsorami wydarzenia są: firma drGerard, Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych, Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Radzyniu Podlaskim oraz Klubokawiarnia Ursa. Patronat nad spotkaniem objął ogólnopolski miesięcznik „Poznaj Świat” oraz portal Kocham Radzyń Podlaski i Telewizja Radzyń. Więcej informacji o wydarzeniu dostępnych jest na www.podroznik-radzyn.pl

 

Data publikacji: 01.02.2021 r.

 

 

Ludzie są ciekawi, jak radzi sobie blondynka za kierownicą

Wywiad Roberta Mazurka z Iwoną Blecharczyk, autorką książki „Trucking Girl. 70-metrową ciężarówką przez świat”

 

 

Na początku chciałbym zapytać Cię o dzieciństwo i lata młodości. Napisałaś w książce: „W moich stronach na lękliwą osobę mówiło się boidupa. No cóż, taka właśnie byłam przez całe dzieciństwo i młodość.” Co robiłaś, jakie miałaś zainteresowania zanim wpadłaś na pomysł zrobienia uprawnień na ciężarówkę?

Zapytaj się, czego ja nie robiłam (śmiech). Będąc dzieckiem chwytałam się absolutnie wszystkiego i przez cały czas byłam zajęta. Jestem człowiekiem wielu talentów i zainteresowań, zawsze poszukującym. Wychowałam się na wsi, gdzie przez cały czas miałam kontakt z przyrodą i zwierzętami. Zajmowałam się nimi nieustannie, nawet przez chwilę chciałam zostać weterynarzem. Razem z nami mieszkała babcia, które przeżyła zsyłkę na Syberię. Od niej i mamy uczyłam się gotowania i wszelkich prac domowych. Z tatą często przesiadywałam w garażu i towarzyszyłam mu przy typowo męskich zajęciach. Z kolei razem z siostrą wymyślałyśmy rożne rzeczy, m.in. robiłyśmy park linowy w sadzie, po którym się wspinałyśmy. Innym razem szyłyśmy lalkom sukienki. Mój dzień, jako dziecka mieszkającego na wsi, był zawsze wypełniony po brzegi różnymi zajęciami. Wieczorem wręcz zasypiałam z jedzeniem w buzi.

„Droga mnie wołała. Gdy raz staniesz się człowiekiem drogi, ona upomni się o ciebie. Możesz walczyć, ale to ona wygra.” W jaki sposób trafiłaś do transportu międzynarodowego?

Moja przygoda z transportem rozpoczęła się po maturze. Mój chłopak miał małą firmę, w której świadczył usługi przewozu osób do Wielkiej Brytanii. Był to rok 2006, kiedy Polacy masowo emigrowali na Wyspy. Na początku zaczęłam jeździć z nim do towarzystwa, na zakupy, a później w roli drugiego kierowcy. Ale to nie było nic profesjonalnego. Do takiej jazdy wystarczało mi zwykłe prawo jazdy kategorii B i żadne dodatkowe kwalifikacje. W międzyczasie z przyjaciółką założyłam pracownię, gdzie projektowałyśmy i szyłyśmy sukienki. Po studiach musiałam podjąć jakąś pracę i wtedy wróciłam do rodzinnej miejscowości, gdzie tak jak moi rodzice trafiłam do szkoły. Zostałam nauczycielką języka angielskiego. Jednak zawsze podobały mi się duże maszyny i byłam ciekawa świata. Praca w szkole mnie męczyła, dlatego w tajemnicy zaczęłam robić sobie kolejne uprawnienia zawodowego kierowcy. Po pewnym czasie znalazłam też zatrudnienie w dużej firmie transportowej, z czego moi rodzice nie byli zadowoleni.

Napisałaś w książce, że nakręcają Cię trzy rzeczy, o które chciałbym zapytać. „Pierwsza to chęć podróżowania. Jestem bardzo ciekawa tego, jak wygląda świat.” Czy kierowca uwiązany terminami dostaw ma czas i siły zobaczyć coś więcej niż parkingi i stacje benzynowe?

Transport międzynarodowy składa się z wielu dziedzin i jest bardzo złożony. Są firmy, gdzie wszystko jest tak zorganizowane, że faktycznie nie ma czasu na nic. W moim przypadku, w ciągu pierwszych trzech lat jazdy po Europie, pracowałam w systemie cztery tygodnie w trasie – tydzień wolnego. Żeby coś zobaczyć, musiałam bardzo kombinować i organizacyjnie dużo mnie to kosztowało. Często zostawiałam ciężarówkę na obrzeżach miast bądź w strefie przemysłowej i przeważnie komunikacją miejską wyruszałam na zwiedzanie. Jestem przykładam, że się da. Musimy mieć tylko chęci i zacięcie, a także pracować w odpowiedniej firmie.

„Druga – to moja ukochana Hiszpania. W tym kraju najpierw zakochałam się platonicznie, a kiedy już go poznałam, stałam się jego wierną narzeczoną (kto wie, co będzie dalej, ale czuję, że ten związek ma przyszłość!).” Co tak urzekło cię w Hiszpanii?

Otrzymuję mnóstwo takich pytań i nigdy nie potrafię na nie odpowiedzieć. Przez pierwsze trzy lata robiłam wszystko, aby tam pojechać. W międzyczasie jeździłam z przeróżnymi ładunkami, m.in. między lotniskami Europy przewoziłam rolki pneumatyczne pod palety, woziłam uśpione pszczoły, 70-metrowe śmigła do wiatraków, jeździłam na chłodni z lekami. Zawsze jednak moim wymarzonym kierunkiem z plandeką była Hiszpania. W końcu udało mi się tam dojechać i teraz robię to regularnie. Gdy się przemierza ten kraj, można zauważyć, że praktycznie co 2-3 godziny zmienia się krajobraz. Szczególnie lubię tę część od Morza Śródziemnego. Mogę tam jeździć w nieskończoność i zawsze jestem pod wielkim urokiem tego kraju.

A może kuchnia hiszpańska cię tak urzekła?

No właśnie nie, gdyż za kuchnią hiszpańską specjalnie nie przepadam. Mimo że uwielbiam owoce morza, ryby, hiszpańską oliwę z oliwek i czerwone wino, to tak najbardziej lubię kuchnię włoską. Najlepsze jest jednak to, że można mieć wszystko i ta różnorodność wyboru jest dla mnie najwspanialsza.

„Trzecia rzecz, która mnie nakręca, to wyzwania. Kocham pokonywać trudności, a praca na gabarytach za każdym razem stawia przede mną nowe cele do osiągnięcia.” Z jakimi najbardziej wymagającymi i najciekawszymi wyzwaniami przyszło Ci się mierzyć jako kierowcy ciężarówki?

Na każdym etapie mojej pracy w transporcie i doświadczenia zawodowego wyzwania były inne. Na początku największym wyzwaniem było zrobienie sobie miejsca w tym zamkniętym świecie, jakim jest transport międzynarodowy. Ponadto musiałam przyzwyczaić się i nauczyć najprostszych rzeczy – jazdy w nocy, spania w ciągu dnia, odżywiania się w trasie. Gdy rozpoczęłam pracę na gabarytach, największym wyzwaniem było opanowanie prowadzenia dużego zestawu, ciężka praca fizyczna oraz zabezpieczanie nietypowych ładunków, które za każdym razem były inne. Ponadto musiałam nauczyć się pracy zespołowej i jazdy w konwojach. Było to trudne, gdyż z natury jestem samotnikiem. Od samego początku jeździłam sama, a w samochodzie nie miałam nawet radia CB. A tu nagle wchodzę do transportu wielkogabarytowego, gdzie wszystko zależy od wzajemnego zaufania, a podstawową kwestią jest bardzo dobre dogadywanie się. Gdy wyjechałam do USA wyzwaniem było znalezienie w ogóle pracy w zawodzie kierowcy. Po sześciu latach jeżdżenia po Europie mogłam pracować, gdzie chciałam, a tam zaczynałam od zera. Zawsze jednak byłam ambitna i uparcie dążyłam do celu. Nie poddawałam się i realizowałam nakreślony sobie od początku plan.

„Potrafię cierpliwie wysiedzieć godziny za kółkiem, kiedy wiem, że po rozładunku czeka na mnie piękna plaża albo widok na malownicze góry.” Zjechałaś za kierownicą ciężarówek już sporą część świata. Które miejsca najbardziej Cię urzekły?

Jeżeli chodzi o Europę, to tak jak już rozmawialiśmy – Hiszpania. Piękne są Stany Zjednoczone, choć nie oszczędziły mi rozczarowań. Najbardziej jednak urzekła mnie północ Kanady, jej księżycowe widoki oraz lodowe szlaki.

A co to są te lodowe szlaki?

Większości kojarzą się one z programem telewizyjnym „Ice Road Truckers” nadawanym na TVN Turbo. Najogólniej mówiąc: są to sezonowe trasy przebiegające po zamarzniętych jeziorach i rzekach na odległych terytoriach arktycznych w Kanadzie. Przez dwa miesiące dojechać można nimi do trzech kopalni diamentów. Służą przede wszystkim do transportu paliwa, a także innych rzeczy, które w tych kopalniach będą potrzebne przez resztę roku. Szlaki lodowe powstały, gdyż w tej części świata transport lotniczy jest kilka razy droższy. Jadąc nimi człowiek nie wie, czy zjechał już z jednego jeziora i przejechał wyspę, czy też wjechał na inne jezioro bądź rzekę. Wszystko jest skute lodem. To tak, jakby przez Mazury poprowadzić zimą szlak, który raz wiedzie lądem, a raz jeziorem.

„Miejsca, które zawsze chciałam odwiedzić – znalazły się w zasięgu ręki. I dotarcie tam, no właśnie, nie wymaga ode mnie żadnych dodatkowych wyrzeczeń, to sama praca mnie do nich kieruje.” Gdzie jeszcze nie byłaś, a bardzo chcesz trafić?

Rosja i Syberia. To jest kierunek, gdzie zawsze chciałam pojechać. Związane jest to z moją babcią, która tak jak powiedziałam na początku, została tam zesłana. Oczywiście nie wyobrażam sobie, żebym pojechała tam czym innym niż ciężarówką. Nie lubię tracić czasu, a kariera i praca są dla mnie ważne. Dlatego cieszę się, że mogę je połączyć z podróżowaniem.

„Wyjeżdżając w trasę, zostawiasz za sobą dom, nie mając pewności, kiedy wrócisz, ale w przybliżeniu – będzie to nieprędko.” Jak znosisz rozłąkę z rodziną i przyjaciółmi?

Przyzwyczaiłem się już do tego. Tak naprawdę wszędzie jestem gościem, a wiadomo – goście zawsze są dobrze traktowani. Z tego tytułu w domu mam mniej obowiązków i mi to pasuje. Na pytanie, gdzie mieszkam, często odpowiadam, że tak naprawdę jestem bezdomna (śmiech). Posiadam mieszkanie w Krakowie, ale jak mam wolne w pracy, często jestem u siostry albo u rodziców, gdzie nadal posiadam własny pokój. A tak naprawdę, to nigdy nie wiem, czy będę miała wolny weekend w pracy. Wszystko jest cały czas żywe i się zmienia. Jedyne, co jest pewne w moim życiu, to ciągła zmiana.

„Przyznaję, że mnie internet też wciąga. Tak naprawdę, kiedy nie pracuję, to też pracuję. Od kilku lat prowadzę kilka kont w mediach społecznościowych i nie przesadzę, jeśli powiem, że to mój drugi etat.” Kiedy wpadłaś na pomysł prowadzenia kanału „Trucking Girl”?

Mniej więcej po pierwszym roku pracy jako kierowca zawodowy. Cała historia zaczęła się od tego, że gdy tylko zrobiłam prawo jazdy, nie mogłam znaleźć pracy. Nikt nie traktował mnie poważnie, gdyż nie miałam doświadczenia i co gorsze byłam kobietą. Minęło dużo czasu, zanim ktoś w końcu zdecydował się mnie zatrudnić. Pomimo że była to ciężka i stresująca praca, bardzo się z niej cieszyłam. Przez cały czas mogłam o tym opowiadać i wszystkich zamęczałam swoim gadaniem. O ile na początku wszyscy byli ciekawi, to po którymś tam razie mieli mnie już dość. Wtedy postanowiłam założyć bloga, ale ostatecznie nie miałam czasu na jego prowadzenie. Dlatego zdecydowałam się na fanpage na facebooku. Założyłam go tuż przed wyjazdem w trasę. Z bazy w Belgii, gdzie miałam dostęp do Wi-Fi wrzuciłam pierwszy post i pojechałam do Hiszpanii. Gdy po dwóch dniach zalogowałam się na konto zobaczyłam, że jest kilka tysięcy polubień. Okazało się, że strona bardzo szybko zyskała popularność. Kolejnym krokiem był kanał na YouTubie, który powstał w wyniku próśb wszystkich obserwujących mnie osób na facebooku.

Na YouTubie subskrybuje twój kanał ponad 350 tys. ludzi, a twój najpopularniejszy film obejrzało ponad 11 milionów osób. Jak myślisz, dlaczego?

Wydaje mi się, że ludzie po prostu są ciekawi, jak radzi sobie blondynka za kierownicą oraz jak od kuchni wygląda transport specjalistyczny. Obserwujące mnie osoby mają bardzo szerokie spektrum zainteresowań i najwidoczniej dzięki moim mediom społecznościowym odnajdują to, czego szukają.

A skąd pomysł napisania książki?

Z myślą napisania książki nosiłam się od samego początku. Prowadzę dziennik, w którym opisuję wszystkie swoje przygody odkąd zaczęłam pracować w transporcie międzynarodowym. Po nastaniu pandemii musiałam zmienić wiele planów. Wtedy też wydawnictwo Muza zaproponowało mi wydanie książki. Uznałam, że nie będzie lepszego momentu na jej napisanie, dlatego skorzystałam z tej propozycji. Długo zastanawiałam się, jak miałaby ona wyglądać. Czy mam opisać w niej swoją pracę na gabarytach czy zapełnić anegdotami transportowymi albo uderzyć w problemy istniejące w transporcie. W tej kwestii bardzo dużo pomogło mi wydawnictwo. Ukierunkowało mnie i podpowiedziało, co najbardziej interesuje czytelników. Dlatego też pojawił się rozdział dotyczący mojego dzieciństwa. Potrzebny był on bardzo, gdyż tłumaczy, jak taka filigranowa blondynka trafiła do typowo męskiego świata.

„Długo byłam traktowana jak dziwadło. Kobieta za kierownicą ciężarówki? To tylko wstęp do bardziej rozbudowanego powątpiewania: Młoda blondynka jako zawodowy kierowca prawdziwej ciężarówki?” Z jakimi stereotypami musiałaś zmierzyć się podejmując pracę kierowcy zawodowego? Udało ci się je przełamać?

Przede wszystkim z tym, że kobiety nie potrafią jeździć. Jak człowiek zaczyna wykonywać taką pracą, to naturalne, że wielu rzeczy musi się nauczyć. Ale myślę, iż z czasem udowodniłam, że to tylko stereotyp. Ponadto zmagałam się z przekonaniem niektórych, że będą musieli wykonywać za mnie moją pracę, że będę ich wykorzystywała, a później zgarniała za nich pochwały. Wydaję mi się, że udało mi się przełamać takie myślenie. Na początku bardzo się tym przejmowałam, ale teraz ignoruję takie komentarze, bo znam swoją wartość. Kompletnie się tym się przejmuję, choć muszę przyznać, że na moich mediach społecznościowych jest bardzo mało hejterów. To jest wręcz niesamowite. Jak już trafiają się złośliwości pod moim adresem, to zupełnie nie reaguję. Myślę wręcz sobie, co taki człowiek musiał przeżyć, co ma w sobie, że siedzi w internecie i traci czas na pisanie takich komentarzy.

Znasz dużo kobiet-kierowców zawodowych?

Obecnie jest dużo więcej kobiet jeżdżących na ciężarówkach niż 10 lat temu, kiedy zaczynałam. W 2011 r. podejmując pierwszą pracę trafiłam do firmy, która dysponowała tysiącem ciężarówek, a ja byłam jedyną kobietą. Każdego roku zmieniało się to na plus, gdyż przychodziły nowe dziewczyny. Obecnie jest nas całkiem sporo, transport otworzył się na kobiety. Aczkolwiek tendencja ta od jakiegoś czasu zatrzymała się na poziomie ok. 3% wszystkich kierowców zawodowych.

Co byś poradziła kobietom chcącym pracować w transporcie?

Jeżeli chcecie w ten sposób się realizować, nie zastanawiajcie się ani chwilę. Zdobywajcie uprawnienia i jestem przekonana, że sobie poradzicie. W tej pracy bardzo przydatna jest znajomość języka obcego, jednak w dzisiejszych czasach i bez niej znajdziecie pracę. Wiek też nie ma tutaj większego znaczenia. Transport jest tak ogromną dziedziną, że naprawdę każdy, kto chce pracować jako kierowca znajdzie coś dla siebie.

„Dzięki ciężarówkom wiele w moim życiu zmieniło się na lepsze.” Jakiej największej zmiany doświadczyłaś?

Jestem niezależna pod każdym względem i mam świadomość swojej wartości. Mam poczucie, że mogę robić, co tylko chcę, co sprawia mi przyjemność. W swojej pracy uwielbiam to, że dokądkolwiek chciałabym pojechać, wiem, że mogę to zrobić: wyrobić sobie wizę, wymienić prawo jazdy i bez problemu znaleźć sobie nową pracę. W ten sposób mogę podróżować po całym świecie i poznawać go.

Firma Mattel przyznała Ci tytuł „Barbie Shero” – ambasadorki akcji pomagającej dziewczynkom na całym świecie uwierzyć, że mogą być, kim tylko chcą. Spodziewałaś się?

Przede wszystkim jest to dla mnie ogromny zaszczyt. Cieszę się, że to, co robię, stanowi inspirację dla innych. Choć przez cały czas robię to samo i nic w moim życiu się nie zmieniło. Po odebraniu nagrody od razu ruszyłam w trasę i nadal większość czasu spędzam w ciężarówce. Myślę sobie, że musi minąć trochę czasu, abym doceniła to, w jakim gronie się znalazłam. Jeszcze nie dociera do mnie, że zostałam wyróżniona tytułem „Barbie Shero” obok Martyny Wojciechowskiej, którą bardzo uwielbiam.

„Kto mnie zna, ten wie, że z każdym przejechanym kilometrem w mojej głowie rodzi się nowy pomysł. Mogłabym wyruszyć w trasę z pustą naczepą i załadować ją nowymi projektami, jeszcze zanim dojechałabym do granicy Polski z Czechami. Niektóre z nich dowożę do celu, inne przepadają, a jeszcze inne czekają na rozładunek we właściwej bazie.” Czy zdradzisz nam swoje najbliższe plany, projekty jakie zamierzasz realizować?

Niestety nie mogę. Gdybym to zrobiła, to kto by mnie obserwował w mediach społecznościowych (śmiech). Lubię działać i informować o tym, gdy jest wykonane. Powiem tylko tyle, że ten rok będzie dla mnie przełomowy.

W takim razie z niecierpliwością czekamy na więcej informacji. Z całego serca życzę Ci, abyś zrealizowała wszystkie swoje pomysły i plany. A sobie i wszystkim miłośnikom „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” życzę, abyśmy już w lepszych czasach – bez koronawirusa – mogli spotkać się w Radzyniu. Dziękuję Ci za rozmowę.

To ja bardzo dziękuję, miło było mi z tobą porozmawiać. Mam nadzieje, że już niedługo będę miała okazję odwiedzić Radzyń Podlaski.

 

Data publikacji: 10.02.2021 r.

 

 

„Trucking Girl. 70-metrową ciężarówką przez świat”

Rok wydania: 2020

 

 

Jest jedną z najbardziej znanych Polek na świecie. Gdy przewozi wielotonowy ładunek po zamarzniętym jeziorze albo dostarcza olbrzymie skrzydło wiatraka na zabagnione pole, jej finezję za kierownicą podziwiają na YouTube miliony osób. Nic dziwnego, że właśnie jej przyznano wyjątkowy tytuł Barbie Shero – ambasadorki akcji pomagającej dziewczynkom uwierzyć, że mogą zostać, kim tylko chcą.

A przecież wcale nie musiało tak być. Jej rodzina nigdy nie podróżowała, prowadzić samochód nauczył ją pierwszy chłopak. Startowała z sukcesami w konkursie Miss Polonia, myślała o karierze weterynarza, w końcu została nauczycielką. Uciekła ze szkoły, aby poczuć prawdziwą wolność - nocą, za kółkiem.

Jak przejechać przez małe rondo, ciągnąc za sobą kilkudziesięciometrowy ładunek? Dlaczego w Kanadzie ciężarówkę odpaloną jesienią można zgasić dopiero wiosną? Jak wziąć prysznic w bazie pełnej mężczyzn? Podróż krętymi drogami z Iwoną Blecharczyk pozwala nie tylko poznać życie prawdziwego truckera, ale też obalić wiele stereotypów.

Źródło: https://muza.com.pl/