Krzysztof Wielicki

Urodził się 5 stycznia 1950 r. w Szklarce Przygodzieckiej. Ukończył studia na Politechnice Wrocławskiej. W 1980 r. jako członek narodowej wyprawy na Mount Everest (pod kierownictwem Andrzeja Zawady) razem z Leszkiem Cichym dokonał pierwszego zimowego wejścia na ośmiotysięcznik. Jest też pierwszym zimowym zdobywcą Kanczendzongi i Lhotse, na którym stanął samotnie w noc sylwestrową. Na Broad Peak „wbiegł” solo w ciągu jednego dnia (pierwsze na świecie wejście na ośmiotysięcznik w ciągu doby). Na Dhaulagiri (w 16 godzin) i Shisha Pangma wspiął się sam, wytyczając nowe drogi. Później zaczął kierować zimowymi wyprawami m.in. na K2, Nanga Parbat, Broad Peak. Krzysztof Wielicki jest jednym z trzech Polaków i piątym człowiekiem na świecie, który wszedł na wszystkie ośmiotysięczniki w Himalajach i Karakorum. Jest członkiem blisko stuletniego stowarzyszenia The Explorers Club, które nagrodziło go odznaczeniem Lowell Thomas Award. W 2018 r. wraz z Reinholdem Messnerem odebrał prestiżowe wyróżnienie w dziedzinie sportu – Nagrodę Księżnej Asturii, popularnie nazywanej hiszpańskim noblem. Rok później dostał Złoty Czekan za całokształt górskich osiągnieć. Wciąż organizuje wyprawy, wyznacza sobie nowe, trudne cele. Jest kontynuatorem polskiej idei zimowej eksploracji Himalajów.

 

 

 

 

Legenda światowego himalaizmu odwiedzi Radzyń

Zapraszamy na wieczór z Krzysztofem Wielickim – taternikiem, alpinistą i himalaistą, zdobywcą Korony Himalajów i Karakorum, pierwszym zimowym zdobywcą Mount Everestu. Wydarzenie, odbywające się w ramach „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami”, zaplanowane jest na czwartek 18 listopada. O godz. 17.00 Krzysztof Wielicki odsłoni swoją tabliczkę na Skwerze Podróżników, a o 18.00 spotka się z mieszkańcami miasta i powiatu w sali kameralnej Radzyńskiego Ośrodka Kultury (ul. Jana Pawła II 4). Wstęp wolny.

 

 

– Krzysztof Wielicki opowie w Radzyniu m.in. o emocjach towarzyszących wysokogórskim podróżom, zaufaniu, sile i pasji, a także o zdobywaniu najwyższych szczytów. Spotkanie będzie promowało biografię himalaisty pt. „Piekło mnie nie chciało” – powiedział nam Robert Mazurek, na zaproszenie którego podróżnik przyjedzie do Radzynia.

Krzysztof Wielicki urodził się 5 stycznia 1950 r. w Szklarce Przygodzieckiej. Ukończył studia na Politechnice Wrocławskiej. W 1980 r. jako członek narodowej wyprawy na Mount Everest pod kierownictwem Andrzeja Zawady razem z Leszkiem Cichym dokonał pierwszego zimowego wejścia na ośmiotysięcznik. Jest też pierwszym zimowym zdobywcą Kanczendzongi i Lhotse, na którym stanął samotnie w noc sylwestrową. Na Broad Peak „wbiegł” solo w ciągu jednego dnia (pierwsze na świecie wejście na ośmiotysięcznik w ciągu doby). Na Dhaulagiri (w 16 godzin) i Shisha Pangma wspiął się sam, wytyczając nowe drogi. Później zaczął kierować zimowymi wyprawami m.in. na K2, Nanga Parbat, Broad Peak. Krzysztof Wielicki jest jednym z trzech Polaków i piątym człowiekiem na świecie, który wszedł na wszystkie ośmiotysięczniki w Himalajach i Karakorum. Jest członkiem blisko stuletniego stowarzyszenia The Explorers Club, które nagrodziło go prestiżowym odznaczeniem Lowell Thomas Award. W 2018 r. wraz z Reinholdem Messnerem odebrał prestiżowe wyróżnienie w dziedzinie sportu – Nagrodę Księżnej Asturii, popularnie nazywanej hiszpańskim noblem. Rok później dostał Złoty Czekan za całokształt górskich osiągnieć. Wciąż organizuje wyprawy, wyznacza sobie nowe, trudne cele. Jest kontynuatorem polskiej idei zimowej eksploracji Himalajów.

Na „Radzyńskie Spotkania z Podróżnikami” zaprasza Burmistrz Radzynia Podlaskiego Jerzy Rębek oraz Starosta Radzyński Szczepan Niebrzegowski, a także organizatorzy: Radzyński Ośrodek Kultury i działające przy nim Radzyńskie Stowarzyszenie „Podróżnik”. Sponsorami wydarzenia są: firma drGerard, Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych oraz Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Radzyniu Podlaskim. Patronat nad spotkaniem objął ogólnopolski miesięcznik „Poznaj Świat”, Biuletyn Informacyjny Miasta Radzyń oraz portal Kocham Radzyń Podlaski i Telewizja Radzyń.

 

Data publikacji: 29.10.2021 r.

 

 

W góry idą ludzie zachłanni na życie, głodni emocji

Krzysztof Wielicki odwiedził Radzyń 18 listopada 2021 r. w ramach 37. edycji „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami”. Wizytę w mieście rozpoczął od odsłonięcia tabliczki na Skwerze Podróżników, a następnie w Radzyńskim Ośrodku Kultury opowiedział o swojej górskiej pasji. Podczas spotkania odbyła się promocja ostatniej książki o himalaiście pt. „Krzysztof Wielicki. Piekło mnie nie chciało”.

 

 

– Gościmy dziś najwybitniejszego himalaistę na świecie. Mówię to z pełną odpowiedzialnością, świadczą o tym wyczyny Krzysztofa Wielickiego: w 1980 r. jako członek narodowej wyprawy na Mount Everest (pod kierownictwem Andrzeja Zawady) razem z Leszkiem Cichym dokonał pierwszego zimowego wejścia na ośmiotysięcznik. Jest też pierwszym zimowym zdobywcą Kanczendzongi i Lhotse, na którym stanął samotnie w noc sylwestrową w gorsecie, który nosił po uszkodzeniu kręgosłupa w górach. Na Broad Peak „wbiegł” solo w ciągu jednego dnia (pierwsze na świecie wejście na ośmiotysięcznik w ciągu doby). Na Dhaulagiri (w 16 godzin) i Shisha Pangma wspiął się sam, wytyczając nowe drogi – przedstawiał gościa Robert Mazurek.

Krzysztof Wielicki podczas uroczystości na Skwerze Podróżników, dziękował za zaproszenie do Radzynia, z uznaniem mówił o „inicjatywie z tabliczkami”: Gratuluję pomysłu. Następnie z rąk wiceburmistrza Sławomira Lipskiego i Przewodniczącego Rady Miasta Adama Adamskiego odebrał pamiątkowy medal „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” potwierdzony certyfikatem.

Po uroczystości na Skwerze Podróżników odbyło się spotkanie z himalaistą w Radzyńskim Ośrodku Kultury.

– To, że tu jestem i mogę Państwu opowiedzieć o mojej przygodzie z górami, znaczy, że miałem szczęście. Statystyka jest brutalna: wielu moich przyjaciół tego szczęścia nie miało – rozpoczął opowieść Krzysztof Wielicki. Przyznał, że pasja jego życia zrodziła się przypadkowo. – Czasem przypadek zrządzi, że wybiera się określoną drogę w życiu. Tym decydującym „przypadkiem” była dla mnie wyprawa studencka. Pojechałem „w skały”, bez liny wszedłem na skałkę i pomyślałem, że to jest to – kontynuował himalaista. Nie zniechęcił go wypadek, po którym musiał chodzić w gorsecie.
Potem była „klasyczna droga” do nabrania doświadczenia: Tatry, Dolomity, Alpy, Kaukaz, Hindukusz...

Krzysztof Wielicki wiele słów poświęcił Wandzie Rutkiewicz – swojej pierwszej instruktorce i mentorce. Mówił o jej wielkim zdeterminowaniu i zakodowaniu na sukces. – Musiała być zawsze pierwsza, najlepsza...

W 1980 r. – w 10. roku wspinania, w ramach narodowej wyprawy na Mount Everest Krzysztof Wielicki wraz z Leszkiem Cichym dokonał pierwszego zimowego wejścia na ośmiotysięcznik, co ocenione zostało jako sukces polskiego himalaizmu. Odnosząc się do tego historycznego wydarzenia podkreślił, że na wyprawy zawsze wybierał się wraz z zespołem i jak ważny jest sukces zespołu oraz radość z tego sukcesu i wspólnego budowania. – Człowiek jest istotą stadną. Sukces nie smakuje w pojedynkę, trzeba mieć go z kim dzielić – mówił Wielicki. Wtedy nazwiska nie były najważniejsze. Ważny był fakt, że to Polacy zdobyli Mount Everest zimą – dodał.

Dlaczego postanowili zdobywać szczyty zimą? – Wcześniej, gdy Polacy nie mogli wyjeżdżać na takie wyprawy, himalaiści zdobyli wszystkie szczyty bez nas, a my po okresie zamknięcia, mieliśmy wielką zachłanność na sukces, chcieliśmy zawojować świat, napisać historię. Dodać należy, że i w latach 80. korzystali z paszportów sportowych – sport wówczas był furtką do świata.

Jednak warunki zimowego zdobywania gór są ekstremalne. Temperatura -40 stopni, silne podmuchy wiatru znad Arktyki, wiejące z prędkością 200 km/h. Szczyty można było zdobywać tylko w oknie pogodowym, gdy wiatr cichnie, ale trzeba było wyruszać w drogę przy złej pogodzie, aby to „okno” wypadło na zdobywanie szczytu. W dodatku nie mieli odpowiedniej odzieży ani sprzętu. – Ktoś kupił ortalion, ktoś uszył kurtki, mama dała szaliczek, czapeczkę, sweterek, okulary spawalnicze pełniły rolę gogli – wspominał Krzysztof Wielicki. Na szczycie zdobytego Everestu zostawili różaniec od Jana Pawła II, zrobili jedno zdjęcie aparatem smiena. To były dowody zdobycia szczytu. Różaniec zabrali Baskowie, którzy po nich weszli na szczyt, od czterdziestu lat trwają starania o jego zwrot.

Himalaista wspominał również pierwsze zimowe zdobycie Kanczendzongi i Lhotse (wspólnie z Jerzym Kukuczką) oraz swoje dokonanie, jakim było pierwsze na świecie wejście z bazy na szczyt ośmiotysięcznika – Broad Peak w ciągu jednej doby. W połowie lat 80. do Polaków przylgnęło miano „Lodowych Wojowników” i tak jest do dziś. Wspominając te wyprawy Krzysztof Wielicki zaznaczał, jak ważne jest pokonywanie barier i dawanie dobrego przykładu. Ważne momenty decydują o postępie w danej dziedzinie. Ktoś musi być pierwszy. Jednak sukcesy są obciążone kosztami. – Było w tym dużo egoizmu. Zostawialiśmy rodziny – dodał. A i ryzyko, że się z wyprawy nie wróci, było duże. Opowiadając o zdobyciu Kanczendzongi, wspominał również śmierć Andrzeja Czopa. Na fragmencie filmu pokazany był pogrzeb himalaisty, którego ciało zostało wrzucone do górskiej szczeliny.

– Nikt nie idzie w góry umierać, większość wierzy, że sobie poradzi i wróci. W góry idą ludzie zachłanni na życie, głodni emocji – skomentował Krzysztof Wielicki.

W swoich dokonaniach Krzysztof Wielicki wytyczał nowe drogi, m.in. na Dhaulagiri i Sziszapangmę. Samotnie wspiął się na szczyt Gaszerbruma II oraz Nanga Parbat. Brał udział w kilku wyprawach na K2, z których dopiero czwarta próba została zakończona sukcesem. Te wyprawy wspominał: – Nie było łatwo, K2 jest inna. Jest to pierwsza wysoka góra, w którą uderza prąd powietrza z Arktyki. Ale oprócz śmierci nie ma porażek są tylko nowe doświadczenia.

Podczas spotkania Krzysztof Wielicki podkreślał, że w osiąganiu celu ważna jest charyzma lidera, ale też trudniejsze momenty. Warto też czasem upaść, ale po to, żeby poczuć siłę w momencie, jak się wstanie. Trzeba wierzyć w siebie i mieć wiarę w powodzenie przedsięwzięcia. Ważna jest także praca zespołowa, bo na końcu jest człowiek – to człowiek decyduje o sukcesie. – Dzięki temu, że weszliśmy na najwyższy szczyt, to znaczy, że da się wejść na niższy – mówił himalaista.

W 2018 r. Krzysztof Wielicki kierował kolejną próbą pierwszego zimowego wejścia na K2, a także spektakularną akcją ratunkową na Nanga Parbat. Jako piąty człowiek na świecie zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. Za całokształt osiągnięć górskich w 2019 r. został odznaczony Złotym Czekanem. Rok wcześniej otrzymał również Nagrodę Księżnej Asturii w dziedzinie sportu.

Na koniec spotkania dyrektor Radzyńskiego Ośrodka Kultury Robert Mazurek uroczyście podziękował Krzysztofowi Wielickiemu za niezwykłe spotkanie i wręczył pamiątkową karykaturę. Następnie był czas na podpisywanie książek, indywidualne rozmowy o górach oraz pamiątkowe zdjęcia.

Na „Radzyńskie Spotkania z Podróżnikami” zaprosił Burmistrz Radzynia Podlaskiego Jerzy Rębek oraz Starosta Radzyński Szczepan Niebrzegowski, a także organizatorzy: Radzyński Ośrodek Kultury i działające przy nim Radzyńskie Stowarzyszenie „Podróżnik”. Sponsorami wydarzenia byli: firma drGerard, Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych oraz Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Radzyniu Podlaskim. Patronat nad spotkaniem objął ogólnopolski miesięcznik „Poznaj Świat”, Biuletyn Informacyjny Miasta Radzyń oraz portal Kocham Radzyń Podlaski i Telewizja Radzyń.

Anna Wasak

 

 

Data publikacji: 9.12.2021 r.

 

 

obraz002
obraz005
obraz008
obraz013
obraz018
obraz019
obraz027
obraz030
obraz031
obraz034
obraz037
obraz041
obraz045
obraz047
obraz051
obraz053
obraz061
obraz062
obraz063
obraz065
obraz068
obraz069
obraz070
obraz072
obraz073
obraz076
obraz078
obraz079
obraz082
obraz083
obraz084
obraz086
obraz088
obraz092
obraz093
obraz094
obraz096
obraz097
obraz099
obraz100
obraz101
obraz104
obraz105
obraz106
obraz108
obraz109
obraz111
obraz112
obraz114
obraz117
obraz118
obraz121
obraz124
obraz129
obraz137
obraz138
obraz140
obraz145
obraz146
obraz147
obraz148
obraz149
obraz151
obraz152
obraz156
obraz161
obraz164
obraz168
obraz172
obraz173
obraz174
obraz177
obraz182
obraz185
obraz187
obraz189
obraz190
obraz191
obraz192
obraz193
obraz195
obraz196
obraz198
obraz200
obraz201
obraz202
obraz203
obraz206
obraz208
obraz210
obraz214
obraz215
obraz216
obraz219
obraz223
obraz227
obraz232
obraz240
obraz244
obraz250
obraz252
obraz257
obraz259

 

 

Im dalej od gór, tym moja większa radość

Wywiad Roberta Mazurka z himalaistą Krzysztofem Wielickim

 

 

W książce „Krzysztof Wielicki. Piekło mnie nie chciało” powiedział Pan, że miał szczęście, bo urodził się we właściwym czasie. Może Pan to rozwinąć?

Jest to bardzo subiektywne określenie. Przyjęło się, że dzieci nie mają głosu, seniorzy już odchodzą, a właśnie ci pomiędzy twierdzą, że to oni urodzili się we właściwym czasie. Dlaczego? Bo przed nimi są wyzwania. Jeśli odnieść to do alpinizmu, to rzeczywiście ten czas przypadł na moje pokolenie. Dlatego mogę powiedzieć, że urodziłem się we właściwym czasie, by mieć okazję budować polską złotą dekadę himalaizmu.

Kiedy po raz pierwszy doświadczył Pan, czym są góry?

Po górach chodzę już od wielu, wielu lat. Wszystko zaczęło się w szkole od harcerstwa, a potem swoją przygodę kontynuowałem na studiach. A jeżeli chodzi o wspinanie, to zainteresowałem się nim bardzo późno, bo dopiero w wieku 20 lat. Studiowałem wtedy we Wrocławiu, gdzie działała bardzo silna grupa ludzi wspinających się. Tworzyli ją m.in. Wanda Rutkiewicz, Wojciech Kurtyka. Nie można było ich nie zauważyć, dlatego też szybko wsiąknąłem w to środowisko.

Zima w górach od razu Panu przypasowała?

Tak, wszystko zaczęło się dla mnie od Karkonoszy. Trenowaliśmy tam w kuluarach wspinaczkę, co było dla nas świetną szkołą. Wtedy zdecydowałem, że będę wspinał się zimą. Później przyszły Tatry, gdzie większą część swoich przejść robiłem od grudnia do marca. Świętej pamięci Andrzej Zawada mówił: „Powiedz mi co zrobiłeś w górach w zimie, a powiem ci jakim jesteś alpinistą”. Dla niego była to cenzura, jeżeli coś zrobiłeś w Tatrach, to jesteś gość.
Czy można powiedzieć, że Polacy specjalizowali się w himalaizmie zimowym?

Mówiło się tak na użytek zachłanności napisania historii. Bardzo tego chcieliśmy, dlatego ktoś wymyślił zimowe wspinanie. Nasze środowisko to podchwyciło i skutecznie realizowało.

17 lutego 1980 r. wraz z Leszkiem Cichym, mając na swoim koncie co najwyżej letnie wejście na Pik Komunizmu (7495 m n.p.m.), dokonał Pan zimowego wejścia na Mount Everest. Nie miał Pan wtedy odczucia, że już na samym początku swojej kariery himalaisty zdobył Pan to, co najcenniejsze?
Niektórzy mówią, że jak zdobędzie się Mount Everest, to tak jakby zaczynało się od tyłu. Tak naprawdę to nie był mój wybór. Wyprawa na najwyższy szczyt świata miała charakter narodowy i to jej lider decydował, kto na nią pojedzie. Tak jak Pan zauważył, do tej pory na swoim koncie nie miałem żadnego szczytu ośmiotysięcznego, nawet latem. W związku z tym zakwalifikowanie się na wyprawę było dla mnie niespodzianką i wielkim wyróżnieniem. Cieszyłem się jak głupi. Nawet przez moment nie przypuszczałem, że będę brany pod uwagę w atakach szczytowych. Miałem poczucie, że jechałem do ciężkiej pracy. O tym, że to m.in. ja podjąłem próbę wejścia na Mount Everest zadecydowała chyba genetyka i moje możliwości wspinaczkowe. Jak się później okazało skuteczną.

A czym dla Pana jest K2? To ta góra Pana zdefiniowała?

K2 jest dużo piękniejsza niż Mount Everest i tylko niewiele niższa. Góra ta jest piramidą, taką jaką zawsze malują dzieci. Robi wrażenie z każdej strony, a szczególnie od północnej. Można się w niej naprawdę zakochać. Przyjęło się mówić, że każdy ma swój Mount Everest, ale po ostatnich perypetiach z K2 coraz częściej funkcjonuje dewiza, że każdy ma swoje K2. To jest taki graal: jak wcześniej każdy chciał być na najwyższym szczycie, tak teraz zainteresowanie przeniosło się na K2. Oczywiście komercyjne wyprawy nadal tłumnie jeżdżą pod Mount Everest, jednak ludzie wspinający się na poważnie o wiele częściej wybierają K2.

„Jestem tu sam, nawet nie mam się z kim podzielić radością, która zamienia się w smutek. Czy to wszystko ma sens? Co z tego, że tu jestem? Co to zmienia w moim życiu? Nie czuję satysfakcji. Coś się skończyło, a ja zawsze chciałem mieć to coś przed sobą. Nowe wyzwania, nowy cel.” Czy naprawdę nie czuł Pan euforii i spełnienia po zdobyciu Korony Himalajów i Karakorum?

Niestety, nie czułem. Nie ma sukcesów w samotności, ten najlepiej jest dzielić z bliskimi. Na szczyt Nanga Parbat, który zdobyłem jako ostatni w Koronie Himalajów i Karakorum, byłem sam jak palec. Doświadczyłem też tego, że im dalej od gór, tym moja większa radość. Tam na miejscu nie czuje się tej radości, bo tam się walczy i ryzykuje. Im dalej, nie tylko patrząc na odległość w sensie dystansu, ale również czasowym, to człowiek jest zadowolony i ma poczucie spełnienia. Mówi sobie – kruczę, jednak to zrobiłem, udało się! Wcześniej nie myślałem tak o tym i naprawdę nie czułem tej satysfakcji. Dopiero, tak jak w życiu, z dystansu widzimy wszystko lepiej.

Na swoim koncie ma Pan wiele spektakularnych wyczynów. Który z nich uważa Pan za swój największy sukces?

Gdy odbierałem nagrodę księżnej Asturii, podczas jej uzasadnienia mówiono o zimowych wejściach, w tym na Mount Everest, zdobyciu Korony Himalajów i Karakorum, ale ani razu nie wspomniano o moim samotnym wejściu na Nanga Parbat. A dla mnie to jest największy sukces. To jest rzecz, której – patrząc zdroworozsądkowo – nie powinienem robić. Tam przekroczyłem wszystkie granice.

Może pan porównać himalaizm w czasach PRL z tym dzisiejszym? Jak bardzo różnią się od siebie te dwie epoki?

Różnią się i to bardzo, chociażby ze względu na rozwój techniczny i cywilizacyjny. Dawniej funkcjonowało pojęcie „my”, a teraz w zasadzie funkcjonuje „ja”. Nastąpiła personifikacja i nie tylko w dziedzinie himalaizmu. Już nie mówi się my Polacy, my krakusi, my radzynianie, tylko wymienia się nazwisko, wiek, co robię, ile mam dzieci, z kim śpię... Wtedy wyprawa na Mount Everest była absolutnym przykładem zbiorowego wysiłku, liczył się tylko zespół. Nikt nie miał zawiści, że ktoś wszedł na szczyt. Wszyscy cieszyliśmy się, że to my jako zespół, jako Polacy dokonaliśmy tego. Różnica ta nie wynika z tego, że jesteśmy lepsi czy gorsi. Niestety, tutaj wkroczyły media. W dzisiejszych czasach nie jest medialną informacją, że wrocławianie weszli gdzieś tam. Dzisiaj medialną informacją jest nazwisko. Media i rozwój cywilizacyjny zadecydowały o tym, że jest inaczej. Choć nie powiem, że źle.

Pana podróże po świecie były uwarunkowane tylko wspinaniem?

Wyprawy w góry wysokie w połowie składały się tylko ze wspinania, a reszta to były podróże. Od zawsze ważne było dla mnie zwiedzanie świata i poznawanie ludzi. Bardzo cenię sobie obcowanie z innymi kulturami i spotkanie z drugim człowiekiem. Wtedy nabieram dystansu, na przykład do biedy, która może być amerykańska, afrykańska, polska czy indyjska. Każda jest inna. W swojej naturze mamy stadność i powinniśmy się zaprzyjaźniać bez względu na dzielące nas różnice.

Stare powiedzenie ze Środkowego Zachodu mówi, że jest tylko cienka czerwona linia między rozsądkiem a szaleństwem. Czy zdarzyło się Panu ją przekroczyć?

Tego nie wiem. Być może tak było, ale na pewno udało mi się wrócić. Natomiast wiem, że coś takiego istnieje i niestety po tej drugiej stronie życie jest ciekawsze. Gdy jest się w pobliżu tej cienkiej czerwonej linii, a nawet gdy się ją przekracza, to w grę wchodzą duże doznania i emocje. Problem polega na tym, że nikt z nas nie wie, w którym momencie ona się znajduje. Nie ma gotowego wzoru, wszystko mieści się w filozofii „nie cel, a droga do jego osiągnięcia jest najważniejsza”.

Czy śmierć musi być nieodłącznym elementem himalaizmu?

Tak, to jest jedyna porażka w himalaizmie. Reszta to są nowe doświadczenia. Jednak nikt z moich znajomych, ja zresztą również, jadąc na wyprawę nie myśli, że już nie wróci. Proszę mi wierzyć, że wspinający się ludzie są strasznie zachłanni na życie. Nie dopuszczają do siebie w ogóle możliwości śmierci w górach, tego, że już nie wrócą.

Jaką cenę Pan zapłacił za sukces?

Najlepiej zapytać o to moje dzieci, z pewnością są to koszty rodziny. Tak się złożyło, że wspólnie z wieloma przyjaciółmi mamy duże rodziny. Wbrew temu, co by się mogło wydawać, że alpinista powinien być sam. A my mieliśmy na bogato, co wynikało z naszej zachłanności. Chcieliśmy mieć wszystko – fajne rodziny, dzieci, emocje i góry. Patrzę jednak na to wszystko z dystansu. Po latach okazało się, że moje dzieci wykształciły się i są dobrymi ludźmi. Mogło być różnie, ale udało się, człowiek miał szczęście. Ponadto pomimo tego, że bardzo często nie było mnie w domu, to mam świetne relacje ze swoimi dziećmi.

Po odebraniu Złotego Czekana, co jest opisane w książce „Krzysztof Wielicki. Piekło mnie nie chciało”, powiedział Pan: „Czuję, jakby jury oczekiwało ode mnie, że odejdę na emeryturę. A ja nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa.” Jakie plany w górach i poza nimi chce Pan jeszcze zrealizować?

Wszystkie nagrody za całokształt działalności górskiej, których mam zresztą bardzo dużo, odbieram jak wysyłanie mnie już na emeryturę. Jednak uważam, że jak ma się jakąś pasję, to do końca życia. Nie porywam się już na wielkie rzeczy, bo uważam, że należy zostawić to młodszym kolegom. Niech oni też budują pozycję polskiego himalaizmu, jak my to robiliśmy. Dlatego ostatnio z przyjaciółmi zajmuję się eksploracją, zdobywaniem czegoś nieznanego i zupełnie nam obcego. Okazuje się, że w dzisiejszych czasach można jeszcze znaleźć takie miejsca, gdzie w promieniu 50 km nikogo nie spotykamy. Musimy szukać map i wejść na dziewicze sześciotysięczne szczyty. Od zawsze chciałem poczuć frajdę eksploracji, co właśnie realizuję w ostatnich latach.

Spotkanie w Radzyniu związane było z ostatnią książką o Panu, dlatego tematem książek górskich chciałbym zakończyć naszą rozmowę. Ukazuje się ich teraz bardzo dużo, cieszą się wielkim zainteresowaniem. Z czego Pana zdaniem to wynika?

Moim zdaniem wynika to głównie z mediów, które nakręcają zainteresowanie górami wysokimi. W latach 70-tych czy 80-tych nie było tego, wtedy jedna gazeta ukazywała się raz na pół roku, w której coś napisano o himalaizmie. Natomiast teraz media przychodzą do bazy i relacjonują wydarzenia na żywo. Pokazują wszystko na bieżąco w internecie wykorzystując przy tym najnowsze zdobycze technologiczne. To według mnie powoduje, że mamy obecnie duże zainteresowanie górskimi książkami. Po prostu jest na to moda.

Wiem, że napisał Pan kolejną książkę, która lada moment pojawi się na rynku wydawniczym. Zdradzi nam Pan trochę szczegółów?

Książka ma tytuł „Solo”. Chcę w niej podzielić się swoimi doświadczeniami i filozofią indywidualnej wspinaczki. Mamy już dużo pozycji o Mount Evereście, K2 czy Koronie Himalajów i Karakorum, a polskiej książki o solowych wejściach na najwyższe szczyty nie ma. Na swoim koncie mam kilka takich osiągnięć, dlatego pomyślałem, że to bardzo dobry i ciekawy temat. Chcę też trochę się wytłumaczyć, dlaczego porywałem się na indywidualizm, co mną powodowało, że podejmowałem takie decyzje.

Nie mogę się już jej doczekać, a tymczasem dziękuję Panu za rozmowę i odwiedziny w Radzyniu.

To ja dziękuję za zaproszenie i bardzo ciepłe przyjęcie.

 

Data publikacji: 18.11.2021 r.

 

 

 

 

Leszek Cichy, Krzysztof Wielicki, Jacek Żakowski

„Rozmowy o Evereście”

Rok wydania: 2020

 

 

W lutym 1980 roku wszystkie agencje prasowe świata podały wiadomość: „Polacy jako pierwsi osiągnęli zimą najwyższy punkt kuli ziemskiej”.

W ten sposób trzydziestoletni wówczas Krzysztof Wielicki i o blisko dwa lata młodszy Leszek Cichy dali początek epoce zimowych wejść na ośmiotysięczniki. To dlatego w latach osiemdziesiątych polskich wspinaczy zaczęto nazywać „Lodowymi Wojownikami”. Nigdy wcześniej żadna polska wyprawa nie cieszyła się tak ogromnym zainteresowaniem jak tamta na Everest.

Tej samej wiosny ówczesny student dziennikarstwa Jacek Żakowski nagrał trzydzieści sześć godzin rozmów z Krzysztofem Wielickim i Leszkiem Cichym. To zapis szczerych i pełnych emocji opowieści o wyprawie, o ludziach, górach i niezwykłych czasach, w jakich przyszło żyć zdobywcom Everestu. Ten bezcenny wywiad po raz pierwszy ukazał się drukiem w 1982 roku. Dziś oddajemy w ręce czytelników nowe wydanie uzupełnione o rozdział, w którym cała trójka po czterdziestu latach wraca na Everest.

Źródło: www.ksiazkigor.pl

 

 

Dariusz Korotko, Marcin Pietraszewski

„Krzysztof Wielicki. Piekło mnie nie chciało”

Rok wydania: 2019

 

 

Wspinaczka wysokogórska to ryzykowna pasja, która powoduje, że człowiek często pokonuje granice własnych możliwości. Alpinizm i himalaizm pokochał Krzysztof Wielicki, który górom poświęcił swoje życie. Dariusz Kortko i Marcin Pietraszewski oddają do Twoich rąk niezwykłą biografię o barwnym życiu Krzysztofa Wielickiego, naszego wybitnego polskiego alpinisty.

Na kartach historii Krzysztof Wielicki zapisał się złotymi zgłoskami. W latach 80. XX wieku wspinał się w najwyższych górach świata i został jednym z tzw. Lodowych Wojowników. Jako piąty na świecie zdobył Koronę Himalajów. Jest też laureatem Złotego Czekana, nagrody przyznawanej za całokształt osiągnięć górskich. To tylko niewielki fragment i krótka lista wielu sukcesów zawodowych Krzysztofa Wielickiego. Poznaj naszego polskiego wspinacza, którego życie obfitowało w wiele niezwykłych wydarzeń.

Wspinaczka to sport ekstremalny, wymagający siły fizycznej i psychicznej, umiejętności, doświadczenia, ale i pokory wobec siły natury. Biograficzna książka „Krzysztof Wielicki. Piekło mnie nie chciało” jest kolejną pozycją w dorobku Dariusza Kortko i Marcina Pietraszewskiego opowiadającą o wielkich alpinistach z Polski.

Dowiedz się, jak Krzysztof Wielicki wyrwał się śmierci i dlaczego jest tak wdzięczny opatrzności, że czuwała nad nim w górach, pozwalając wrócić do domu. Na podstawie snutej przez Wielickiego opowieści zrozumiesz, jak bardzo zdeterminowany był do tego, żeby wspinać się na najwyższe szczyty na świecie oraz co czuł w związku z wieloma dylematami moralnymi, przed jakimi stanął.

Źródło: www.ksiazkigor.pl

 

„Jeden dzień z życia”

Rok wydania: 2018

 

 

Na książkę, którą masz przed sobą, Drogi Czytelniku, składa się 30 kartek wyrwanych z pamiętnika mojego całkiem długiego już życia. Opisane są dni, o których chętnie opowiadam mojemu synkowi przy kominku. Są również chwile, które powracają w sennych koszmarach. Znalazło się tu też kilka z pozoru błahych i nieistotnych epizodów, które zapadły mi w pamięć z nie do końca zrozumiałych powodów. Choć te historie nie są dokładnym odzwierciedleniem moich prawdziwych, archiwalnych notatek, zachowują to, co najważniejsze: prawdę i szczerość. Mam nadzieję, że zarówno kompozycyjny zamysł tego tomu, jak i jego forma plastyczna – nawiązujące do pamiętnika – przypadną Ci do gustu. Zapraszam w podróż drogą mojego życia, którą naznaczyły i spektakularne wzloty, i bolesne lekcje lub porażki. Miłej lektury.

Krzysztof Wielicki

Źródło: www.ksiazkigor.pl

 

Piotr Drożdż

„Krzysztof Wielicki. Mój wybór” Tom I i II

Rok wydania: 2014 i 2015

 

 

„Mój wybór” to dwutomowa opowieść Krzysztofa Wielickiego o własnym życiu, szczegółowo przedstawiająca górski dorobek himalaisty.

To pierwsza książka, która tak szczegółowo przedstawia górski dorobek wybitnego polskiego himalaisty. Wielicki mówi o dzieciństwie, czasie studiów i początkach górskiej pasji. Dalej prowadzi nas klasyczną i fascynującą drogą swojej kariery od lat siedemdziesiątych XX wieku. Zaczyna od wspinania latem i zimą w Tatrach, Alpach, Kaukazie, Pamirze, Hindukuszu, aby wreszcie udać się w góry najwyższe. Niezwykle barwnie opowiada o zimowym zdobyciu Mount Everestu, Kangchenjungi i Lhotse oraz o bezprecedensowym „wbiegnięciu” na Broad Peak. Wspomina dramatyczne zmagania z legendarną południową ścianą Lhotse oraz potyczki z mityczną K2.

W tomie drugim Wielicki ze swadą opowiada o swoich największych solowych wspinaczkach – na Dhaulagiri i Shisha Pangme – oraz opus magnum: samotnym wejściu na mityczną Nanga Parbat. Barwnie opisuje kolejne potyczki z „górą gór” – K2, zakończone wejściem na ten szczyt w 1996 roku. Relacjonuje wyprawy quasi-komercyjne, jak i ambitne ekspedycje zimowe, którymi kierował. Po raz pierwszy odsłania nieznane szczegóły zdobywczej, ale zakończonej wielką tragedią zimowej wyprawy na Broad Peak w 2013 roku. Nie zabrakło też wątków prywatnych, dotyczących działalności biznesowej oraz prezentujących filozofie życia i światopogląd bohatera.

Źródło: www.ksiazkigor.pl