Marek Pindral

Z wykształcenia filolog angielski, choć obecnie częściej podróżuje, niż „filologuje”. Autor pokazów multimedialnych, wystaw fotograficznych, artykułów m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Poznaj Świat” i „Globtroterze”. Przetłumaczył na język polski rozważania jednego z hinduskich awatarów, w którego aśramie spędził kilka tygodni. Odwiedził kilkadziesiąt krajów, poza Polską zamieszkując na dłużej w Wielkiej Brytanii, Chinach i Omanie. Żaby zarobić na swoją pierwszą wyprawę, pracował jako listonosz. Zdarzyło mu się również być kelnerem, roznosicielem ulotek, pomywaczem garów i boyem hotelowym. W wolnych chwilach grywa na flecie poprzecznym. Autor książek: „Chiny od góry do dołu” (wydanej przez Wojciecha Cejrowskiego w serii „Biblioteka Poznaj Świat”) i „W cieniu minaretów. Oman”.

 

 

 

 

Marek Pindral opowie o Chinach od podszewki

Marek Pindral będzie gościem kolejnej odsłony „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami” – cyklu organizowanego przez Szkolne Koło Krajoznawczo-Turystyczne PTTK nr 21 przy I LO w Radzyniu Podlaskim oraz Radzyńskie Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych. Autor książki „Chiny od góry do dołu” spotka się z mieszkańcami Radzynia w Bibliotece Pedagogicznej (ul. Sitkowskiego 1) w czwartek 13 lutego o godz. 18.00. Dzień później w sali widowiskowo-kinowej Radzyńskiego Ośrodka Kultury (ul. Jana Pawła II 4) o Państwie Środka opowie młodzieży szkolnej (godz. 9.00). Udział w spotkaniach jest bezpłatny.

 

 

- Dwa lata spędzone w Chinach pozwoliły Markowi Pindralowi poznać ten kraj od podszewki. Dzięki temu uczestnicy spotkań będą mieli okazję nie tylko obejrzeć zdjęcia zachwycającej przyrody czy zabytków, ale dowiedzą się też, dlaczego podróżnik został tam wzięty za szpiega, dlaczego tylu Chińczyków śpi w płaszczach, a po ulicach chodzi w piżamach – powiedział nam Robert Mazurek, na zaproszenie którego podróżnik przyjedzie do Radzynia. Odwiedzimy też wioskową szamankę, domy biedne i bogate. Posłuchamy o chrzcie kurzą krwią i o tym, czy rzeczywiście można jeść wszystko, co ma nogi, za wyjątkiem stołu. Będziemy mieli okazję dowiedzieć się, kto nosi na głowie włosy zmarłych przodków, nadal czci drzewa i dlaczego ciągle pali się tam pieniądze, a także z jakiego powodu astrolog kazał po roku odkopać ciało pana G... – po chwili dodaje Mazurek.

Po spotkaniach Marek Pindral będzie podpisywał egzemplarze swojej książki.

 

Data publikacji: 30.01.2014 r.

 

 

Chińczycy potrafią przygotować potrawy ze wszystkiego

Wywiad Roberta Mazurka z podróżnikiem Markiem Pindralem

 

 

Jak to się stało, że wyjechałeś do Chin?

Po prostu od czasu do czasu lubię wykonywać w swoim życiu zwroty i to był jeden z nich – miałem tutaj sprawy poukładane, stałą pracę na uczelni, osłonę socjalną itd. i to wszystko zaczęło wyglądać dość przewidywalnie. Więc to… zostawiłem i poleciałem do kraju, który jest daleko, którego języka nie znam i gdzie tyle rzeczy drastycznie różni się od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni.

Marzyłeś o takiej pracy?

Praca w miejscu z naszej perspektywy tak egzotycznym przestaje być pracą, bo nawet zajęcia ze skośnookimi studentami, którzy stale mnie czymś zaskakiwali, były rodzajem przygody.

Jakie było Twoje pierwsze zaskoczenie po przyjeździe do Państwa Środka?

Zdziwiłem się, że jest o wiele mniej rowerów, niż przypuszczałem, bo Chińczycy przesiadają się na skutery czy motory i oczywiście kupują coraz więcej samochodów. No i powietrze czy woda bywały często bardzo zanieczyszczone, o czym co prawda wiedziałem już wcześniej, ale dopiero na miejscu przekonałem się, jak bardzo może to być uciążliwe, a dla wielu ludzi po prostu tragiczne w skutkach.

Byłeś w Chinach tuż po zakończeniu Igrzysk Olimpijskich. Jaki stosunek do tej imprezy mają Chińczycy?

To był oczywiście ulubiony temat ich rozmów, podobnie, jak w Polsce niedawne Euro. Ale była pewna różnica – u nas często przewijała się krytyka owej futbolowej imprezy i związanych z nią nieprawidłowości, a Chińczycy byli z Olimpiady po prostu dumni, co oczywiście było podsycane przez tamtejszą propagandę, bo myślący inaczej cały czas są przedstawiani, jako wrogowie ludu czy zwykli wichrzyciele.

Lubisz chińskie jedzenie? Co możesz powiedzieć o tej kuchni?

Uwielbiam! Nie bez przyczyny mówi się, że Chińczycy potrafią przygotować potrawy ze wszystkiego, co ma nogi, za wyjątkiem stołu! Prywatnie nazywam ten kraj Imperium Smaków i wiem, że żadne inne miejsce na ziemi nie będzie już dla mnie takim kulinarnym rajem, jak Chiny. Tysiące produktów, tysiące przypraw i trudna do zliczenia ilość dań! Na samo wspomnienie cieknie mi ślinka…

A czy to prawda, że w Chinach podczas spożywania posiłków trzeba mlaskać i bekać?

Mlaskaniem i siorbaniem rzeczywiście oznajmiamy, że np. zupa bardzo nam smakuje. Do bekania i plucia na ulicy coraz więcej młodych Chińczyków ma już stosunek negatywny. I przy okazji – negatywnie reagują też na nasze wydmuchiwanie nosa, mimo, że robimy to do chusteczki, bo nie powinno się tego robić publicznie.

Czy podczas pobytu w Chinach miałeś jakąś ekstremalną przygodę, po której pomyślałeś sobie „trzeba było siedzieć w domu”?

Te dwa lata to była prawdziwa huśtawka nastrojów – czasami mówiłem sobie, że dość, pakuję się i jutro lecę do Polski, a po pięciu minutach doświadczałem czegoś tak fantastycznego, że chciałem tam zostać do końca życia!

Oczywiście nie podobały mi się przesłuchania przez policję czy konieczność tłumaczenia, że nie jestem szpiegiem (ktoś doniósł na uczelni, że mogę nim być). Nie zapominajmy, że to mimo wszystko dalej państwo totalitarne. A do takich „atrakcji”, jak choćby trzęsienia ziemi, dość szybko przywykłem.

Azja to inny świat, czy różnice kulturowe przeszkadzały Ci podczas pobytu w Chinach?

Już we wstępie do książki piszę, że za przewodniczkę obrałem sobie mantrę bądź otwarty, bądź otwarty, bo, o czym zresztą też już na początku wspominam, podróżnik nieustannie się uczy i potem dzieli się wiedzą z innymi. Oczywiście pewne rzeczy mogą niektórych szokować, choćby jedzenie psów, ale jak się nad tym głębiej zastanowić, to chyba niesłusznie, bo przecież do celów konsumpcyjnych służą specjalne, hodowlane psy, tak, jak u nas do tych samych celów hodowane są inne zwierzęta.

Co poradziłbyś osobom pragnącym wyjechać do Państwa Środka?

Doradzałbym właśnie ową otwartość, bo to ludzie szalenie gościnni, choć czasami mogą okazywać pewną nieufność w stosunku do „długonosych” czy „obcych dusz”, jak nas określają (nie zapominajmy, że Chińczycy wiele wycierpieli od obcych, także Europejczyków). Pamiętajmy też, że my jesteśmy dla nich taką samą atrakcją, jak oni dla nas, więc trzeba się przyzwyczaić do bycia oglądanym dosłownie od stóp do głów. Niestety, trzeba też uważać na kieszonkowców, naciągaczy czy różnej maści oszustów, ale i my nie jesteśmy pod tym względem tacy święci!

A czy planujesz powrót do Chin?

Bardzo bym chciał, bo to przecież kraj olbrzymi, niczym kontynent i niebywale zróżnicowany, więc każda podróż po nim to po prostu jakiś wybór z tej niebywałej mozaiki przyrodniczo-kulturowej.

Wyjeżdżając do Chin myślałeś już o tym, że napiszesz książkę?

Nie, ale z czasem przybywało notatek, a z setek zdjęć zrobiły się tysiące, bo nowych przeżyć ciągle przybywało. I po powrocie do Polski zaczęto mnie wypytywać o to i owo, więc siadłem i zacząłem pisać…

Twoja książka pokazuje Chiny na wsi, od podszewki. Dlaczego?

To trochę nie tak – rzeczywiście jest tam bardzo wiele o wioskach i miasteczkach, gdzie wydaje się, że czas stanął w miejscu, ale są też i wielkie metropolie, góry, rzeki, lasy… Rzecz jasna, to wszystko pokazane nie z perspektywy turysty, ale kogoś, kto wśród tych ludzi żył, z nimi pracował, świętował, sprzeczał się i godził. Starałem się też „przemycić” informacje o tamtejszej historii czy kulturze, choć, co często podkreślam, książka podróżnicza to nie przewodnik czy leksykon. Polecam Czytelnikom zapoznanie się ze wstępem do mojej książki, który wiele wyjaśnia, można go znaleźć pod tym linkiem: http://marekpindral.com/menu/my-book-about-china

W jaki sposób nawiązałeś współpracę z Wojciechem Cejrowskim, który wydał Twoją książkę w serii „Biblioteka Poznaj Świat”?

Cóż, po prostu wysłałem do Wydawnictwa swój tekst i już po trzech dniach dostałem odpowiedź, że chcą to wydać. Co tu dużo gadać – miłe zaskoczenie!

Myślisz już o następnej książce?

Ona jest już napisana, ale nie chciałbym jej wydawać tak szybko po „chińskiej”. Niech sobie trochę „poleżakuje”. Więcej nie chciałbym zdradzać w myśl jednego z moich ulubionych powiedzeń, że jeśli chcemy rozśmieszyć Pana Boga, to opowiedzmy Mu o naszych planach…

Podczas Twojej wizyty w Radzyniu zaplanowane są dwa spotkania. Lubisz takie bezpośrednie obcowanie z czytelnikami?

Oczywiście, bo dodają energii do dalszych działań no i oczywiście zawsze z chęcią odpowiadam na pytania. Zdarza się, że nawet dyskutujemy z Czytelnikami, porównując oba kraje, bo i Chiny i Polska przechodzą w ostatnich latach wiele zmian – o tym, w czym jesteśmy podobni, a co nas różni.

W takim razie nie możemy się już doczekać Twojego przyjazdu do Radzynia. A tymczasem dziękuję za wywiad oraz za to, że przyjąłeś nasze zaproszenie.

Ja również dziękuję i zapraszam na obydwa spotkania, na których będzie można nie tylko posłuchać opowieści z Chin, ale i obejrzeć mnóstwo zdjęć…

 

Data publikacji: 06.02.2014 r.

 

 

Marka Pindrala wspomnienia z Państwa Środka, czyli Chiny od podszewki

Marek Pindral – autor książki „Chiny od góry do dołu” przebywał w Radzyniu 13 i 14 lutego. Podczas dwóch spotkań – czwartkowego w Bibliotece Pedagogicznej i piątkowego z młodzieżą w sali widowiskowo-kinowej Radzyńskiego Ośrodka Kultury opowiadał o Kraju Środka. Mówił o tym interesująco i intrygująco, z wielkim poczuciem humoru, ale pokazał też ciemne strony Chin. – To kraj potężnych kontrastów – podsumował, a kontrasty te wskazywał w każdej niemal dziedzinie życia.

 

 

Była to już ósma edycja „Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami”, organizowanych przez Szkolne Koło Krajoznawczo-Turystyczne PTTK nr 21, działające przy I LO w Radzyniu pod kierunkiem Roberta Mazurka, oraz przez Radzyńskie Stowarzyszenie Inicjatyw Lokalnych.

„Chiny od podszewki”

Na wstępie publiczność miała okazję przypomnieć sobie podróże odbywane z gośćmi wcześniejszych spotkań przez obejrzenie prezentacji multimedialnej. Ostatnie spotkania zgromadziły liczną widownię, zadecydowała o tym zapewne renoma spotkań, ale i zainteresowanie tematem ostatniego. Z Chinami mamy do czynienia na co dzień, bo zalani jesteśmy chińskimi produktami. Chwalimy niskie ceny, narzekamy na słabą jakość, podróbki zachodnich marek, produktów. W Polsce jak grzyby po deszczu wyrastają chińskie centra handlowe – nawet w małych miastach, takich jak nasze. Niewiele wiemy jednak o kraju ich pochodzenia, Chiny przez wiele lat były krajem zamkniętym. Teraz się nieco otwarły, tym cenniejsza była opowieść Marka Pindrala.

Barwną opowieść o Państwie Środka gość Roberta Mazurka przeplatał pokazami multimedialnymi. Słuchacze mogli obejrzeć trzy nastrojowe impresje – poświęcone egzotycznej przyrodzie (m.in. z lasami bambusowymi i kamiennymi, tarasami ryżowymi, pandami, makakami), przebogatej historii Chin, o jakiej świadczą wspaniałe zabytki (widzieliśmy fotografie Muru Chińskiego, armii terakotowej, Zakazanego Miasta, potężnej rzeźby Buddy z Leshan i wiele innych) oraz trzecią – o ludziach tam mieszkających, którzy stanowią wielką mozaikę etniczną i kulturową. Podróżnik podkreślił, że na terenie Chin żyje aż 56 mniejszości etnicznych.   

Marek Pindral w Chinach przebywał 2 lata jako wykładowca języka angielskiego na uniwersytecie w Chengdu, w prowincji Syczuan. Przybył tam tuż po wielkim trzęsieniu ziemi. Dostał zakwaterowanie na 16 piętrze. Poradzono mu, żeby w razie kolejnego trzęsienia biegł na dach. – Będzie łatwiej zidentyfikować twoje zwłoki – usłyszał uzasadnienie. – Mieszkałem z Chińczykami, pracowałem, spałem, jadłem, kłóciłem się, godziłem, świętowałem – znam to z pierwszej ręki, od podszewki – stwierdził na wstępie podróżnik. Swój dwuletni pobyt w Chinach wykorzystał na liczne wyprawy i rozmowy z ludźmi. W opowieści o Państwie Środka przedstawił wiele aspektów chińskiej rzeczywistości, splatającej się w jedną, pełną egzotyki, barw i kontrastów mozaikę. Najlepiej będzie ją poznać, czytając świetnie napisaną książkę. Ale kilka spraw warto zaznaczyć i w tej relacji.

W totalitarnym państwie komunistycznym

Chiny to nadal totalitarne państwo komunistyczne. Marek Pindral w umowie o pracę miał zakaz rozmów o polityce. Znalazł jednak na to sposób: – Mówiłem… o historii, bo przecież wszystko, co wydarzyło się do wczoraj, nią jest! Podróżnik przyznał, że nawet rodziny, które go gościły, miały potem problemy, były przesłuchiwane, nękane przez policję. – W grupie studenckiej było trzech nadzorców, kontrolujących nauczyciela, studentów i czystość ideologiczną nauczania. Po dwóch miesiącach doniesiono do władz, że może być szpiegiem – wspominał. Kazano mu też potępić ówczesnego prezydenta Polski, Lecha Kaczyńskiego, za to, że spotkał się z Dalajlamą, którego władze chińskie uważają za mordercę i terrorystę (choć szanują Polaków np. za wojnę obronną w 1939 r., to Tybetowi niepodległości wciąż odmawiają). Tego polski nauczyciel nie uczynił. Przypomniał też jeden z konkursów na przemowę, którego temat brzmiał: Dlaczego nie powinniśmy ufać obcokrajowcom? Paradoksalnie: w jury zasiadali… sami obcokrajowcy.

– W Chinach jest cenzura mediów, Chińczycy poddawani są praniu mózgów, pozbawiani samodzielnego myślenia i dlatego mówią często, jak telewizory, mają gotowe odpowiedzi na wiele pytań, a gdy padają inne – milczą nieraz zakłopotani – mówił M. Pindral. – Tylko czasami dociera do nich, że rzeczywistość Chin jest inna niż ta, wykreowana przez oficjalną propagandę i media.

Podróżnik przytoczył epizod szczególnie wstrząsający. Wraz ze studentami pojechał na miejsce niedawnego trzęsienia ziemi w prowincji Syczuan, gdzie zginęło 80 tys. ludzi. Widzieli tam zrujnowane budynki mieszkalne, szkoły. Tylko dom partii ocalał, bo był zbudowany z porządnych materiałów. Z powodu korupcji inne budynki były budowane byle jak (porównaj nasze autostrady – przyp. red.). Widzieli dramatyzm położenia ludzi zmuszonych do koczowania w kontenerach. Jedna z kobiet poskarżyła się studentowi, że rządową pomoc finansową wypłacono im w… fałszywych banknotach, prawdziwe trafiły po drodze do czyichś kieszeni.

– Dziwny jest też chiński komunizm z innych względów: szkoły ponadgimnazjalne mają płatne, płatną służbę zdrowia, wielu nie ma zabezpieczeń emerytalnych – obowiązek utrzymania rodziców wciąż spada na dzieci. (Trudno się było oprzeć wrażeniu, że Polska obecnie długimi krokami zmierza do chińskiego modelu). Leczenie jest bardzo drogie, stąd nie dziwi widok ulicznego dentysty, prymitywnych warunków, jakie panują w przychodniach dla ubogich.

Kuchnia chińska – numer jeden we wszechświecie

W Polsce mamy ekspansję chińskiej kuchni. Wszechobecna staje się „chińszczyzna na talerzu”.  Kuchni chińskiej, którą uznał za „numer jeden we wszechświecie” Marek Pindral poświęcił sporo czasu.

– Epoka Mao Tse-Tunga minęła, Chińczycy już nie umierają z głodu. Wręcz przeciwnie: ciągle biesiadują – podkreślał podróżnik. – Ale potrafią jeść wszystko: co lata – oprócz samolotów, co ma nogi – oprócz stołu, i co pływa – oprócz łodzi podwodnej – przytoczył popularne powiedzenie. Chińczycy jedzą świeże produkty – do tego stopnia, że w metropolii na kilkunastym piętrze można spotkać na balkonach kurniki, zapewniające świeży drób i jajka. Często nie mają lodówek – w wielopokoleniowych rodzinach dziadkowie codziennie robią zakupy na targu. Mają tysiące przypraw, ale jednocześnie  do potraw sypią olbrzymie ilości glutaminianu sodu. Chińczycy jedzą psy – ale tylko przeznaczone do tego rasy hodowlane. Jednak ze zgrozą podróżnik wspominał sposób ich mordowania i oprawiania na oczach innych psów, czekających w klatce na swoją kolej. Podobnie okrutne, choć obecnie nielegalne jest jedzenie mózgów żywych małp (bo ciepłe). Przysmak chińczyków stanowią owady. – To potrawa bardzo zdrowa, zawiera mało tłuszczu, dużo białka, smakuje jak chipsy – stwierdził M. Pindral.

Co kraj to obyczaj

Chińczycy są dumni ze swego kraju, mającego liczącą 5 tys. lat historię i na swym koncie wiele osiągnięć cywilizacyjnych, włącznie z wynalazkami, z których korzysta  cały świat. Ale jednocześnie mają kompleks Zachodu – naśladują zachodnie marki, kopiują produkty. Budują nawet zachodnie miasta-atrapy tylko po to, by się na ich tle fotografować i chełpić podróżami do „Europy”.

Chiny są najludniejszym państwem świata – liczą 1,3 mld mieszkańców – co piąty ziemianin jest Chińczykiem. I na co dzień żyją stadnie. Marek Pindral przyznał, że było to wielkim dyskomfortem, gdy nie mógł liczyć na chwilę odosobnienia, a nawet intymność u lekarza (widząc obcego i białego, cała poczekalnia pchała się za nim do gabinetu lekarskiego), a nawet w WC. Inny dyskomfort stanowiło gromadne jedzenie: tylko miseczkę do ryżu każdy ma oddzielną – po resztę potraw biesiadnicy sięgają do wspólnych misek – także gdy panują epidemie, np. ptasiej grypy. Za to Chińczycy noszą maski chroniące ich od zanieczyszczeń, a także, gdy ktoś choruje – by uchronić innych przed zakażeniem. W dobrym tonie jest siorbanie i mlaskanie przy stole, panuje też powszechny zwyczaj plucia na ulicy, ale wielkim nietaktem jest np. publiczne wydmuchiwanie nosa, nawet do chusteczki.

Marek Pindral określił Chińczyków jako ludzi bardzo pogodnych, radosnych, otwartych, gościnnych, ale i niezwykle przesądnych. Unikają czwórek (bo po chińsku cztery brzmi jak śmierć), za szczęśliwą liczbę uznają ósemkę (ich nazwa po chiński brzmi jak powodzenie, szczęście),  nie noszą gruszek do szpitali, bo nazwa tego owocu po chińsku brzmi jak rozstanie.

Podróżnik mówił o szczególnie egzotycznych zwyczajach ludu Miao, czczącego drzewa, a także o zwyczajach związanych z pogrzebem. Chińczycy powinni zostać pochowani w miejscu urodzenia, dlatego kiedyś można było zaobserwować dziwne „marsze” nieboszczyków odbywane na plecach tragarza, który dźwigał zmarłego do rodzinnej miejscowości. Pochówkowi towarzyszy olbrzymi hałas petard, aby w zaświatach usłyszeli, że trzeba przyjąć zmarłego; spalają specjalne przedmioty z papieru – pieniądze, samochody, telefony komórkowe, aby nieboszczyk mógł z nich korzystać po śmierci. Innym zwyczajem pogrzebowym, spotykanym wysoko w górach, jest tzw. pochówek podniebny - poćwiartowane ciało zostawia się na skale na pożarcie sępom (buddyści). 

Między Manhattanem a Biskupinem

I jeszcze garść chińskich ciekawostek. Marek Pindral był jedynym zachodnim wykładowcą, któremu nie ukradziono służbowego roweru, jaki otrzymał od władz uczelni. Jednocześnie wyrażał podziw dla studentów – ich wielkiej pilności i pędu do wiedzy, pragnienia doganiania Zachodu. Słuchacze mieli możliwość oglądania zdjęć chińskich „Manhattanów” (– W jakiej pięknej wiosce mieszkasz – zachwycali się studenci Marka Pindrala, oglądając widokówki Poznania) oraz „chałup jak z Biskupina”, w jakich mieszkały rodziny innych jego uczniów.

– Męczący jest powszechny zwyczaj palenia – stwierdził podróżnik. – Palą także w szpitalach pacjenci umierający na raka płuc i ich lekarze. Ale jednocześnie bardzo dbają o zdrowie – tysiące ludzi co dzień wychodzi na ulice, by się gimnastykować. W ogóle życie toczy się na ulicy, nikogo nie dziwi widok ludzi paradujących w piżamach, ulicznych handlarzy, stawiaczy baniek, czyścicieli uszu. Na południu Chin ludzie chodzą w płaszczach nie tylko na ulicach, ale i w mieszkaniach, nawet w nich śpią, bo mieszkania nie mają tam ogrzewania – tak ponoć zarządził swego czasu Mao Tse-Tung. Chiny mają bardzo zanieczyszczone środowisko, szczególnie w wielkich metropoliach. Rzeki zmienione zostały w śmierdzące ścieki, są nawet specjalne znaki ostrzegawcze.   

Czy Chińczycy znają Polskę?

Znają Marię Curie, Chopina, filmy – np. „Vinci” Machulskiego. I jeszcze ciekawostka: W komunistycznych Chinach polski podróżnik spotykał obrazy Miłosierdzia Bożego i „Dzienniczki” św. Faustyny Kowalskiej.

Podczas spotkania można było – jak zwykle – kupić książkę podróżnika i otrzymać dedykację. Jeśli ktoś nie był na spotkaniu, warto poszukać jej w księgarniach. Bo choć sami nie pojedziemy może nigdy do Chin, to Chiny przychodzą do nas i to w różnych formach. Warto więc je znać „od podszewki”.

Anna Wasak

 

 

Data publikacji: 17.02.2014 r.

 

 

obraz001
obraz002
obraz007
obraz011
obraz016
obraz020
obraz021
obraz024
obraz025
obraz026
obraz027
obraz028
obraz030
obraz032
obraz036
obraz037
obraz039
obraz042
obraz043
obraz044
obraz045
obraz046
obraz047
obraz048
obraz049
obraz050
obraz052
obraz053
obraz054
obraz055
obraz056
obraz057
obraz058
obraz059
obraz060
obraz061
obraz064
obraz066
obraz067
obraz068
obraz071
obraz074
obraz076
obraz080
obraz085
obraz087
obraz088
obraz091
obraz092
obraz093
obraz094
obraz095
obraz097
obraz099
obraz106
obraz108
obraz109
obraz110
obraz112
obraz113
obraz115
obraz116
obraz119
obraz120
obraz121
obraz123
obraz124
obraz125
obraz127
obraz129
obraz132
obraz135
obraz136
obraz137
obraz138
obraz139
obraz143
obraz145
obraz149
obraz003
obraz004
obraz005
obraz006
obraz011
obraz012
obraz015
obraz020
obraz026
obraz028
obraz031
obraz032
obraz034
obraz036
obraz042
obraz045
obraz049
obraz051

 

 

 

 

„W cieniu minaretów. Oman”

Rok wydania: 2015

 

 

Marek Pindral odwiedził kilkadziesiąt krajów, bacznie obserwując napotykaną po drodze rzeczywistość, której czasami stawał się częścią, bo poza Polską mieszkał też w Wielkiej Brytanii, Chinach i Omanie. Swoimi wrażeniami dzieli się w artykułach prasowych, organizując wystawy fotograficzne i pokazy multimedialne, oraz w książkach – przetłumaczył na język polski myśli jednego z hinduskich awatarów, w którego aśramie spędził kilka tygodni („Sai Baba, rozważania na każdy dzień roku”), a w 2013 ukazała się jego książka, poświęcona Państwu Środka – „Chiny od góry do dołu”. W Omanie spędził ponad 1001 dni i nocy, dlatego „W cieniu minaretów” znajdziemy – zupełnie jak w baśniach Szeherezady – opowieść splecioną z wielu wątków.

Przeczytamy o flakonie perfum, które kosztują więcej niż samochód, i wielbłądach, droższych od żon. Złożymy ofiarę ze zwierząt, staniemy na najwyższej górze w Omanie i zejdziemy do wioski w głębokim kanionie. Na pustyni złośliwe dżiny będą płatać figle, ale Prorok Sulejman dopilnuje, żeby inne służyły ludziom pomocą. Przy okazji dowiemy się, że ów Sulejman to znany i nam król Salomon, bo wyrastamy przecież z tego samego, biblijnego pnia. Dlatego poznamy także przedślubne perypetie... Jezusa, bo na cześć owego proroka islamu takie imię nosi do dziś wielu muzułmanów. Pojedziemy na pogranicze z Jemenem, skąd królowa Saby wiozła Salomonowi kadzidło, poznamy Arabów, którzy rwali na strzępy polski opłatek, oraz takich, którzy z radością się nim łamali, zapraszając potem autora na wspólne modły do meczetów, potrafiących w Omanie latać niczym dywany.

Co jeszcze wyniknie z owego spotkania zachodniego wędrowcy z Orientem, bo Oman jest w książce pretekstem także do szerszych rozważań? Czy naprawdę tak bardzo różnimy się od muzułmanów, nawet tak konserwatywnych, jak omańscy ibadyci, czy może różnica między nami jest cienka, jak ludzki włos, co przyznał chrześcijański władca Etiopii, dając schronienie wysłannikom Proroka Mahometa? Posłuchajcie tej barwnej, napisanej ze swadą i humorem, opowieści...

Źródło: http://ksiegarnia.bernardinum.com.pl/

 

„Chiny od góry do dołu”

Rok wydania: 2013

 

 

„Chiny od góry do dołu”, a może raczej „Chiny od podszewki”, to opowieści z dwuletniego pobytu Autora w Państwie Środka. Nie, nie podróży z plecakiem i przewodnikiem „Lonely Planet”, ale właśnie pobytu, ponieważ Marek Pindral pojechał tam, aby uczyć angielskiego na uniwersytecie w Chengdu.

Oczywiście, początki nie były łatwe. Wrzucony w kompletnie inną kulturę, pomiędzy życzliwych, ale zamkniętych i nieufnych ludzi, stopniowo odkrywał obce dla człowieka z Europy zwyczaje. Na przykład to, że posiłków nigdy nie jada się w samotności. Że korzystanie z toalety jest również czynnością bardzo towarzyską. Że zimą Chińczycy śpią w płaszczach i czapkach, bo w domach nie ma ogrzewania. Że klaskanie na uroczystościach też wymaga próby generalnej. Albo że do przyrządzania kaczki po pekińsku przydaje się rowerowa pompka…

Autor obserwował, pytał, rozmawiał. Po jakimś czasie przestał być jedynie belfrem, a stał się także kompanem swoich studentów. Zapraszano go na imprezy, na wspólne przyrządzanie posiłków, a nawet – co było oznaką wyjątkowego zaufania – do rodzinnych domów. A kiedy nadeszły wakacje, nadszedł też czas na poznawanie innych regionów Chin. Tylko jak człowiek, który nie zna chińskiego, miałby porozumieć się z mieszkańcami wiosek, którzy nie dość, że żadnym językiem „zachodnim” nie władają, to jeszcze turystów raczej nie widują? Ano, Marek Pindral w każdą podróż zabierał ze sobą któregoś ze swoich studentów – nie tylko jako współtowarzysza i przewodnika, ale też tłumacza. Bez tego zapewne nigdy nie dowiedziałby się, dlaczego czasem na pogrzebie urządza się striptiz albo tego, że woły też mają swoje święto…

A więc opowieści o Chinach. O Chinach znanych z telewizji, potężnych i dumnych ze spuścizny Mao, oraz o niedostępnych dla przeciętnego podróżnika Chinach zwykłych ludzi. Opowieści o Olimpiadzie, Tybecie, Rewolucji Kulturalnej, Wielkim Murze i Zakazanym Mieście, ale też o chińskiej kuchni, świętach, tradycjach, marzeniach i… codzienności. „Chiny od góry do dołu” to książka różnorodna i fascynująca, jak… same Chiny.

Źródło: http://www.bibliotekapoznajswiat.pl/